Luty, 2014
Dystans całkowity: | 726.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:32 |
Średnia prędkość: | 23.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.90 km/h |
Suma podjazdów: | 3866 m |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 103.79 km i 4h 21m |
Więcej statystyk |
moja pierwsza dwusetka a raczej 250 czyli jak umierałem kilka razy
-
DST
252.20km
-
Czas
11:20
-
VAVG
22.25km/h
-
VMAX
41.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Podjazdy
1675m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po prawie tygodniu niejeżdżenia wybrałem się z Danielem na małą przejażdżkę. Plan był 200 km.
Zacząłem typowo. Pracowałem cały tydzień ostro więc nie miałem kiedy treningować się a na koniec wczoraj siedziałem u znajomych do godziny 2giej w nocy bo przecież spać nie muszę przed wyjazdem. Taka mała próba na Maraton Podróżnika jak się będzie jeździło niewyspanym. Poszedłem spać jakoś po 3ciej a o 6 obudziłem się. O 7:30 byłem umówiony z Danielem na stacji paliw w Lubinie.Jedziemy najpierw w stronę Rudnej a później do Grodowca. Przed Jerzmanową pierwszy fajny podjazd. Generalnie jedzie się super, bo jedziemy spokojnie. Po 40 km czuję się jak bym dopiero ruszył. Pierwszy postój po 80 km. Garmin pokazuje mi średnią 24 km/h. Wiatr dmucha cały czas na naszą niekorzyść i to z siła większą niże te prognozowane 3 km/h a do tego od Lubiatowa zaczyna targać mi rowerem. Na prom wjeżdżamy z rozpędu i od razu po wyjeździe pędzimy dalej, Pęka pierwsza setka. Drogi do Nowej Soli fajne bo odludne i pozbawione ruchu co zmienia się gdy wyjeżdżamy na starą trójkę. W Nowej Soli mały postój (20min) kanapka, hod-dog i kręcimy dalej. Solidny i wyczekiwany podjazd pojawia się wraz z tablica Kożuchów. W sumie 108m przewyższenia. Zaczynają mnie pobolewac kolana a pierwszy kryzys przychodzi w okolicach Nowego Miasteczka ponieważ pojawia się nieznośny ból pleców. Na szczęście chwilę później wiatr w końcu zaczyna nam sprzyjać i do stolicy czyli Przemkowa mimo 2ch odcinków paskudnej kostki jedzie się całkiem fajny. Na stacji uzupełniam zapasy wody i jedziemy wspólnie ostatnie 15-16 km. Rozstajemy się w Pogorzelicy. 4gotten zawraca do domu a ja pozostałe 25 km kręcę samotnie. Umieram ponownie w okolicach 200 km czyli w Szklarach Dolnych ale jakoś czołgam się do przodu. Pod górkę pod Oborą nagle odżywam ale nie pozwalam sobie na zbyt wiele i spokojnie z prędkością 10-11 km/h godzinę pnę się w stronę domu. Dojeżdżając do domu mam około 212 km i gdy zaczynają marznąć mi stopy i palce ponieważ temperatura zaczyna być w okolicach zera przypomniało mi się jak pewna grupa malkontentów marudziła mi pod tym wpisem, że odpuściłem sobie dokręcenie km ze względu na mały mróz dlatego zdecydowałem się dokręcić do 250 km a te 40 km zadedykować narzekaczom. Specjalnie dla Was drodzy malkontenci postanowiłem się zarżnąć w myśl powiedzenia mojego przyjaciela Marcina "Ja nie dam rady??".
To był błąd bo o ile pierwsze 10 km było spoko to dziury na drodze w okolicach Raszówki dobiły mnie totalnie i po prostu postanowiłem odpuścić 3 km i zaciśniętymi zębami zawróciłem do domu. Na domiar złego wyczerpał sie akumulator w latarce i musiałem go wymieniać ale o dziwo po wymianie jakby nowa energia wstąpiła nie tylko do latarki ale również we mnie i poprułem całkiem sensownie w stronę domu. Na tyle sensownie, że jeszcze dokręciłem do tych 250 km.
W domu nie miałem sił schować roweru ani się rozciągnąć ale zrobiłem jedno i drugie
Podsumowanie:
Moja pierwsza 250 w zyciu.
Czas jady 11 godz 20 minut
Czas postojów: 1 godz 5 minut
14 nowych gmin.
Zjedzonych 8 batonów, dwie kanapki i hot-dog.
Wypite 2,4 litra isostaru i 0,6 wody mineralnej
Jestem szczęśliwy i zadowolony z tego wyczynu
Niestety mój Garmin coś mi trasę sobie obciął i jest tylko trasa z Nowego Miasteczka. Będę musial nad tym popracować.
Reszta trasy pokrywa się z trasą Daniela - kliknij
Całość trasy wyrysowana na ridewithgps.com
Kategoria 200-300, Gminobranie
sobotnim wieczorem - pezekroczenie tysiąca w tym roku
-
DST
60.10km
-
Czas
02:17
-
VAVG
26.32km/h
-
VMAX
44.20km/h
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobotnim wieczorem jakoś po 17tej ruszyłem na mały objazd okolicy. Jako że byłem zmęczony w założeniu miała to tylko być wizyta w Kochlicach i powrót. W Kochlicach zeszło chwilę bo oglądaliśmy skoki i z powrotem wyruszyłem dopiero przed 22gą ale wcześniej wpadłem na pomysł, że jak dokręcę do 60 km to będę miał pierwszy tysiąc w tym roku więc dokręciłem.
Generalnie było ciepło, jechało się fajnie - jechałem tak żeby się lekko zajechać i to dziś czuję bo wstałem rano strasznie połamany i nie wiem czy to siekiera czy rower :D
Trasa:
Kategoria 50-100
Zamiast walić tynki to trzaskałem kilometry
-
DST
62.80km
-
Czas
02:32
-
VAVG
24.79km/h
-
Temperatura
-2.0°C
-
Podjazdy
350m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po czterech dniach niejeżdżenia nadarzyła się okazja żeby wskoczyć na rower i trochę pokręcić. Zmęczony tygodniem pracy nie miałem ochoty na sprinty ale chciałem się trochę rozruszać. Pierwsze 30 km jechałem ze szwagrem i siostrą - resztę nakręciłem sam. Trasa bardzo podobna jak niecały tydzień temu w sobotę. Niestety nie zauważyłem, że słabe baterie mam w Garminie i po 8 km się wyłączył więc śladu dziś nie będzie.
Miałem ochotę zrobić więcej km, gdy żegnałem się z siostrą i szwagrem miałem w planie wrócić do domu i pojechać w drugą stronę ale temperatura -2 stopnie trochę zmroziła mi stopy i stwierdziłem, że zjadę do domu.
Kategoria 50-100
Niedzielnym popołudniem
-
DST
107.40km
-
Czas
04:18
-
VAVG
24.98km/h
-
VMAX
51.70km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Podjazdy
545m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wczorajszym dobijaniu organizmu zastanawiałem się czy ruszyć dziś tyłek czy odpoczywać. Na szczęście ambicje wzięły górę i ruszyłem. Ustaliłem sobie trasę i już miałem ruszać gdy pod domem na rowerach zjawili się siostra i szwagier. W sumie założyłem sobie na dziś tempo w miarę rekreacyjne więc namówiłem ich na wspólną przejażdżkę. Wiedziałem, że za wiele ze mną nie pojadę bo to ich pierwszy wyjazd w tym roku ale chociaż kawałek .... Szwagier to nawet całkiem długo bo chyba 23 jechał ze mną a później zawrócił do domu, siostra trochę wcześniej odbiła w kierunku domowych pieleszy.
Jechało mi się bardzo fajnie - po 50 km wskoczyłem na chwilę do sklepu po batony i coś do picia i jechałem dalej. Niestety droga ze Ścinawy do Miłosnej do łata na łacie, rower tak podskakuje że ciężko się w siodle utrzymać o utrzymaniu kiery nie wspominam bo to ciągła walka. Na szczęście to tylko 15 km choć następne 12 km (do Karczowisk) wcale nie jest dużo lepsze. Zmęczyły mnie te km dosyć mocno.
W Kochlicach mały popasu u znajomych i co korba wyskoczy do domu.
Jechało się całkiem sympatycznie, specjalnie się nie spinałem. Ciepło i przyjemnie. Oby taka zima była do końca choć jak będzie zimniej to też nie będę narzekał. Zjadłem 3 batony, wypiłem 0,6 napoju no i co najważniejsze przejechałem w końcu więcej km w ciągu dnia niż eranis Co prawda dała mi fory o czym pisze w dzisiejszym wpisie ale co mi tam :P
Trasa:
aaa no i zrobiłem dziś jedno zdjęcie:
Kategoria 100-200
Po "treningu siłowym" postanowiłem się dobić
-
DST
80.30km
-
Czas
03:12
-
VAVG
25.09km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Podjazdy
228m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś miał być dzień "treningu siłowego" czyli dzień cięcia i rzucania klockami drewna.
Jako, że do tej pracy było nas tylko dwóch to czekające nas metry sześcienne miały dostarczyć nam wrażeń na cały dzień. W sumie to dostarczyły bo po 6 godzinach pracy mieliśmy wykonane 2/3 pracy i postanowiliśmy odpuścić na zasadzie "w poniedziałek też jest dzień"
Mocno już styrany zjadłem obiad i postanowiłem zrealizować to co chodziło mi już po głowie od rana ..... zrobić 40 km tak żeby mieć w tym miesiącu przejechane 200 km no i co najważniejsze, żeby choć w jednym dniu mieć więcej przejechane od eranis, która miała mieć dziś dzień odpoczynku ale wyrolowała mnie i kręciła.
Będąc już na 38 km w związku z tym, że jechało mi się bardzo dobrze postanowiłem dołożyć sobie 15 km i skręciłem w Szklarach Górnych jeszcze raz w stronę Sobina, gdzie zawróciłem i pod wiatr skierowałem się do domu.
Dojeżdżając do domu (60km) stwierdziłem, że nadal jestem nie dobity i ostatnie 20 km zrobiłem po mieście.
Podsumowanie:
Płaska trasa
Zrobione bez przystanków poza wymuszonymi przez stopy lub światła
Wypite: 0,6 l izotonika i 0,6 l wody
Wyszła mi fajna średnia. Spojrzałem nawet na średnią na 50 km i było 27. Zdziwiło mnie to.
Ciekawe jak bardzo połamany będę jutro :)
Zdjęć oczywiście nie ma bo nie dość, że ciemno to jeszcze nie było kiedy robić :D
Trasa:
Kategoria 50-100
odcięcie po pracy
-
DST
63.40km
-
Czas
02:34
-
VAVG
24.70km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Podjazdy
414m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak w ramach odcinania się od pracy :
Trasa podobna jak na 19 stycznia z tym że pokonana w odwrotnym kierunku.
Nic za wiele nie napisze poza tym, że jechało mi się tak jakoś średnio
W sumie pokonane za jednym zamachem poza małą przerwą na 5 km
Wydawało mi się, że jadę niesamowicie wolno ale średnia nie wyszła jakaś specjalnie słaba
Muszę naprawić licznik ....
Trasa:
Kategoria 50-100
Dobry początek lutego
-
DST
100.30km
-
Czas
04:19
-
VAVG
23.24km/h
-
VMAX
58.90km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Podjazdy
654m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wiem czy taki dobry bo nie dość, że turystyczne ze względu na odwiedzanie znajomych po drodze to jeszcze turystyczne tempo ze względu na wiatr. Momentami to z górki dawało się jechać aż kilkanaście km/h. Odcinek z Komornik do Tarnówka oraz druga część odcinka z Tarnówka do Rudnej to porażka. Po zadokowaniu w Orsku specjalnie oglądałem całość skoków (Stoch wygrał), żeby poczekać aż wiatr zelżeje. Niestety płonne me nadzieje, wmordewind nie dał za bardzo pojechać i powrót z Orska do Lubina dał mi nieźle popalić.
Mimo wszystko zadowolony jestem bo udało mi się wykręcić pierwszą setkę w lutym a do tego pobawić się moim nowym nabytkiem czyli 62s. Zaplanowałem sobie trasę i jak nigdy jechałem 1/3 trasy całkiem innymi drogami niż planowałem.
Trasa:
Kategoria 100-200