Waskii prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:1035.94 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:42:28
Średnia prędkość:24.39 km/h
Maksymalna prędkość:59.00 km/h
Suma podjazdów:6305 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:172.66 km i 7h 04m
Więcej statystyk

Och Ziutek, Ziutek, gdzieś Ty był ...

  • DST 103.50km
  • Czas 03:51
  • VAVG 26.88km/h
  • VMAX 47.73km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 762m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 lipca 2015 | dodano: 26.07.2015

Dziś miałem zaproszenie na urodziny do bratanka a jako, że w przeciwieństwie do innych jechałem rowerem postanowiłem wydłużyć sobie drogę o 20 km.
Pojechałem przez Sobin, Polkowice do Orska. W Sobinie wyprzedziła mnie siostra ze szwagrem.
Pierwsze ponad 15 km pod wiatr a później różnie. Jechało się super.
W Polkowicach zapodałem lody, hamerykanske.

Od razu średnia skoczy :)

Wpadłem jak zwykle spóźniony ale akurat w tym momencie wjechało mięso z grila na stół więc moment był odpowiedni.
Trochę się opchałem, podyskutowałem o sposobach demontażu/montażu oraz o budowie sprzęgła hydrokinetycznego.
Niestety dyskusja nie przypominała tych najlepszych w wykonaniu moim i brata (znaczy nie musiał nas nikt rozdzielać) - może dlatego, że od razu poszliśmy obadać organoleptycznie takowe sprzęgło.
W międzyczasie pozwoliłem się kawałek karnąć bratankom.


Czarnula zawsze znajdzie sobie fajne miejsce.


Autoportret.

Księżyc już widać - pora się zbierać.

Jakoś po 1,5h pojechałem dalej - wszak jeszcze 50 km do wykręcenia a tylko kawałek z wiatrem.
Ruszyłem z wiatrem ale coś po płaskim do Chełmu nie mogłem się zbytnio rozbujać, później jakoś do Chobieni tez mi się dziwnie jechało. Zajechałem zobaczyć podstawówkę, do której kiedyś chodziłem, żeby zrobić koledze siedzącemu w usa zdjęcie. Pomyślałem, że przyda mu się bo oni emigranci lubią wiedzieć co się dzieje w Ojczyźnie. :)
Ruszyłem i coś mnie tknęło. Spojrzałem na tyle koło i jakoś za duże bicie miało. Zatrzymałem i spróbowałem pokręcić kołem. Ale hamulec co obrót skutecznie je wyhamowywał. No cóż, albo ja je załatwiłem na przjeździe kolejowym przed Orskiem albo roweru nie daje się dzieciom nawet na chwile. :) Odkręciłem klocka i pojechałem do domu.
Później było kilka górek i już Lubin. Po drodze zajechałem jeszcze do Nieszczyc bo dawno mnie tam nie było.
Wyjazd całkiem udany mimo dziwnego wiatru wiejącego z nienackim o czym świadczy 3x PR i jedno 10 miejsce na Stravie.

link do Stravy: https://www.strava.com/activities/354741596

Trasa:


Kategoria 50-100, Czarnula 2015

Kiedy przyjdą podpalić dom ...

  • DST 102.50km
  • Czas 03:43
  • VAVG 27.58km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 496m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 lipca 2015 | dodano: 25.07.2015

... idź na rower :)
Miałem się tylko chwilę pokręcić ale tak zaniżać sobie statystyki średniej na wyjazd? :P
14 minut postojów (wizyta w sklepie, światła itp) - żebym miał taką średnią postojów na maratonach :P
Wiatr przez 3/4 drogi przeszkadzał w 1/4 z deka pomagał.
Trasa:


Kategoria 50-100, Czarnula 2015

Nikt na świecie nie wie ...

  • DST 42.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 29.65km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 21 lipca 2015 | dodano: 25.07.2015

Zabrałem Czarnulę na zachód słońca ...
Miało być na lajcie a wyszło, że Czarnula rwała do przodu jak się patrzy.

Trasa:


Kategoria do 50, Czarnula 2015

Niedzielny spacerek a na końcu letnia burza.

  • DST 60.60km
  • Czas 02:23
  • VAVG 25.43km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 288m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 lipca 2015 | dodano: 19.07.2015

Dziś postanowiłem sprawdzić jak tam moje prawe kolano. Nie chciałem się zbytnio katować ale na spokojnie przespacerować po okolicy żeby sprawdzić co będzie się działo. W związku z tym zabrałem się na przejażdżkę z kumplem, który jechał na MTB.
Tak się oszczędzałem, że po przejeździe przez cały Lubin, zanim dojechałem do Jacka, miałem średnią 28 km/h
Kumpel na dobry początek wywinął orła bo okazało się, że prawie nie ma luftu w przednim kole i opona podwinęła się skutkiem czego  zaliczył spektakularny szlif na DK3. Szybko się pozbierał, pozbierał bidony i już nie było śladu po szlifie. No może poza przetartym łokciem i łydką.
Na uwagę zasługuje fakt jak zachował się kierowca nadjeżdżającego krajówką auta (my włączaliśmy się z podporządkowanej). Był dosyć daleko - włączył awaryjne, wyhamował całą kolumnę pojazdów i dopiero na znak Jacka, że już wszystko OK, ruszył. Pozytywne w porównaniu do zachowań niektórych kierowców na ostatnich dwóch maratonach. :)
Niestety nie pomyślałem, żeby wyciągnąć aparat i zrobić leżącemu Jackowi zdjęcie. Słaby ze mnie łowca sensacji.
Okazało się, że Jacka rower ma kapcia więc wróciliśmy dopompować do domu. Sugerowałem, że może ma dziurę ale twierdził, że niemożliwe. Po powrocie na trasę jechaliśmy sobie spokojnie spokojnymi drogami i po 10 km zasugerowałem, żeby sprawdzić czy nie schodzi powietrze. Schodziło. Skróciliśmy więc trasę aby nie zabrakło powietrza zanim dotrzemy do domu.

Jacek w Górzycy.


Wsi spokojna wsi wesoła.

Załapaliśmy się na 1,5 km piachów i zaczęliśmy wracać do domu. Za Szklarami Górnymi odłączyłem się od Jacka bo postanowiłem trochę dokręcić. Pojechałem na chwilę do brata, zjadłem bratowej jakieś zielenine, zapiłem wodą. Jak zwierze jakieś. Bydło się znaczy. Tak brat stwierdził.

Oparłem się Karpatce. To niebywałe .....

Wyszedłem z domu i  ... zaczęła się burza. No to przycisnąłem trochę bardziej niż na spacerze. Kolano zaczęło boleć ale nie zwracałem na nie uwagi bo o ile deszcz mi nie przeszkadzał to musiałem po powrocie do domu wykonać trochę służbowych telefonów a warto to zrobić zanim będzie 22 :D
Dziwne bo z tym bolącym kolanem wg Stravy zrobiłem sobie PR na Szklary-Obora poprawiając swój najlepszy czas o 12 sekund (z 4:00 na 3:48).
Ja mam jednak coś z głową bo gdy dojeżdżałem do domu mimo burzy zrobiłem jeszcze małą pętelkę żeby nie brakło mi do 60 km.

Kolano boli ale bez przesady. Myślę, że to z braku ruchu przez dwa tygodnie :P :P Jeśli nie przestanie to trzeba będzie jednak pójść do lekarza ale to dopiero w sierpniu bo wcześniej nie będzie czasu.

Link do Stravy - https://www.strava.com/activities/349707744

Trasa:


Kategoria 50-100, Czarnula 2015

W końcu ... tylko dlaczego znów w upale ...

  • DST 112.34km
  • Czas 04:18
  • VAVG 26.13km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 633m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2015 | dodano: 19.07.2015

Tak się jakoś złożyło że prawie dwa miesiące nic nie pisałem.
Każdy, gdzieś, kiedyś ma kryzys twórczy. Mnie jakoś dopadł był w czerwcu i chwilę trzymał.
Nie wiem czy już minął ale tym razem postaram się sklecić małą opowiastkę o tym, że ilekroć już raczę wsiąść na rower to jest upał.






"Muzo
Natchniuzo

tak
ci
końcówkuję
z niepisaniowości

natreść
mi
ości
i
uzo"


Gdy miło i przyjemnie we wspaniałym towarzystwie spędzałem rowerowo weekend "bożocielny" na Lubelszczyźnie pogoda była wyśmienita, ciepło ale nie upalnie, temperatury przyjemne w dzień i dosyć przyjemne w nocy gdy można było posiedzieć na molo, nic nie zapowiadało, że to póki co ostatnie dla mnie, optymalne temperatury na jazdę rowerem. Maraton Podróżnika, który był tydzień później, odbył się w warunkach, które mnie zabiły jeszcze zanim przejechałem 100 km. Odechciało mi się jeżdżenia i gdy ponownie wsiadłem na rower trzy tygodnie później sytuacja się powtórzyła. Pierścień Tysiąca Jezior to 600 km przejechane w kolejne dwa upalne dni. Myślałem, że wyczerpałem już limit upałów do jazdy rowerem ale gdy w końcu po dwóch tygodniach mogłem (chciałem już tydzień wcześniej) wsiąść  na rower okazało się, że pogoda znów jest taka sama. Odczekałem zatem do popołudnia i dopiero przed 16 ruszyłem by troski dnia codziennego zostawić za tylnym kołem i cieszyć się jazdą....
Mimo popołudnia temperatura nie rozpieszczała bo licznik cały czas wskazywał 34 stopnie. Postanowiłem, że tempo będzie w miarę spokojne aby się nie zamęczyć w tym słońcu. Załóżmy, średnia niech będzie 25 km/h. Na dodatek jeszcze zacząłem jazdę pod wiatr. Niby lepiej bo wiatr schładza ale było tak duszno, że niewiele on dawał.
Postanowiłem zrobić 112 km aby dokręcić do 5000 km w tym roku. Wg planu tyle powinienem mieć na koniec czerwca. Trzeba będzie to nadrobić w jesienno-zimowych miesiącach. Żeby był też drugi cel pojechałem po jedną z gmin, która była białą plamą wśród już zaliczonych.
Wziąłem ze sobą tylko 1,5 litra picia ale chciałem sobie po 30 km zrobić pitstopa więc było akurat.

Orsk. Ganiałem po tych lasach przez 16 lat ale nie wiedziałem, że depczę po storczykach :D

Z Orska pojechałem do Chełmu a później wzdłuż Odry do Radoszyc gdzie ją przekroczyłem i znów pod wiatr pojechałem po moją zdobycz. Postanowiłem dojechać do Bełcza Wielkiego - miejscowości, którą oglądałem przez ponad 30 lat a nigdy w niej nie byłem. Niby tylko kilka km od miejscowości, w której mieszkałem w dzieciństwie ale widywałem ją najczęściej z daleka bo przez rzekę.
Gdy dojechałem do Bełcza moją uwagę przyciągnął fajny pałac z zabudowaniami gospodarczymi.
Jako, że zaczęło mnie boleć kolano postanowiłem dać mu odpocząć i trochę pofocić.

Ładne lokalne dróżki wzdłuż Odry.

Rzut oka na Odrę z mostu w Radoszycach.


Oto moja przyszła rezydencja. Muszę tylko jeszcze chwilę popracować bo właśnie patrzyłem na stan konta i brakuje mi kilku zer.


Wybaczycie mi, że ten zarośnięty podjazd wybrukuje i ostatnie metry swoje szosy będziecie musieli prowadzić? W zamian obiecuje, że nie zabraknie dla nich miejsca w środku.

Zastanawiam się jak zagospodarować te zabudowania.....


Niestety, pora wracać do rzeczywistości. Też fajnej.
Swoją drogą, warto przeczytać w necie o tym pałacu, jeszcze do niedawna w całkiem dobrym stanie.


W sumie bardzo fajnej ....

Panie....!!! To nie Anglia...


Następnie uzupełniłem w miejscowym sklepie zapasy wody, chwilę pogadałem ze stałymi bywalcami ławki podsklepowej o tym gdzie jadę, dokąd, skąd i w ogóle po co. Dowiedziałem się, że w Ścinawie jest jakiś Blues festiwal, i że warto tam zajrzeć. Widać ukulturalniona ta ławka.
Dłuższą chwilę było z wiatrem ale niestety kolano zaczęło dawać znać o sobie już w okolicach Chobieni. Z sentymentu do tej miejscowości zatrzymałem się porobić trochę zdjęć mimo, że Chobienia w większości leży po drugiej stronie Odry.
Przypominam sobie również, że zrobiłem dużą głupotę ruszając na trasę bez jedzenia. Nie byłem w ogóle głodny i nie pomyślałem o tym. Jakoś ostatnio w ogóle nie wchodzą mi słodycze podczas jazdy i na samą myśl, że mam kupić snickersa w sklepie i go zjeść zrobiło mi się niedobrze więc nawet gdy już mi prąd odetnie postanowiłem ciągnąć na zgonie samą tylko siłą woli. Na szczęście póki co nie odcinało mnie więc oby do Ścinawy :)


Chobienia.

Drogi wzdłuż Odry są całkiem fajne i przyjemne. A gdy jakoś po 19 po raz pierwszy na termometrze zobaczyłem z przodu dwójkę to już w ogóle było pięknie. Jakoś lepiej zaczęło się kręcić mimo bólu kolana. Co dziwne bolało prawe, niby to całkiem zdrowe. No cóż, może ono tak specjalnie, żeby głupi Arek wybrał się w końcu jak powinien do lekarza. Po drodze dla zdrowotności złapałem jeszcze dwa odcinki bruku. Piękny masaż dla rąk i tyłka :D Na szczęście jeden z nich udało mi się w większości ominąć chodnikiem bo był przez całą wieś.


Gdy temperatura zrobiła się przyjemna.


Gdy dojechałem do Ścinawy, rzeczywiście odbywał się tam "Ścinawski Blues nad Odrą". Pełno było motocykli, aut i ludzi.

Gdzieś mniej więcej na moście poczułem, że odcina mi prąd ale stwierdziłem, że te 25 km (do planowanych 112) przejadę jakoś. Od początku miałem założenia, żeby dojechać do domu mając średnią z jazdy około 25 i nawet mimo jazdy bez zasilania powinno się to udać.
Odcinek Ścinawa - Lubin wyparłem już z pamięci więc nie napiszę jak było ale gdy podjechałem w okolice domu brakowało mi 3 km więc dokręciłem bo założenia są po to żeby je wypełniać.
Pierwszy raz jechałem po tamtej stronie Odry z Radoszyc do Ścinawy i trzeba przyznać, że całkiem mi się spodobało i kto wie czy to nie będzie moje standardowe kółko 100 :)
Zastanawiam się jak tam moje kolano i myślę, że zaraz pójdę to sprawdzić bo zawsze dążę do wyjaśnienia niejasności a z taką niewiadomą tylko będę się męczył zamiast spędzać spokojnie niedzielę.

Trasa:

Jeśli ktoś lubi to link do Stravy -> https://www.strava.com/activities/348890980





Kategoria Gminobranie, 50-100, Czarnula 2015

Pierścień Tysiąca Jezior czyli kolejny maraton w upale

  • DST 615.00km
  • Czas 26:48
  • VAVG 22.95km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Podjazdy 3950m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 5 lipca 2015 | dodano: 06.07.2015

Mam nadzieję, że tym razem coś napiszę o maratonie

Trasa:


Kategoria 500 i więcej, Czarnula 2015, Gminobranie