Waskii prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2014

Dystans całkowity:528.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:25:41
Średnia prędkość:20.59 km/h
Maksymalna prędkość:70.90 km/h
Suma podjazdów:3569 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:75.54 km i 3h 40m
Więcej statystyk

Zimowy wypad dla twardzieli - Dzień 3

  • DST 78.40km
  • Czas 03:50
  • VAVG 20.45km/h
  • VMAX 35.80km/h
  • Temperatura -10.0°C
  • Podjazdy 483m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 stycznia 2014 | dodano: 27.01.2014

No i nastał poranek. Dzień Trzeci. Ostatni.
Budzik mieliśmy nastawiony wg czasu polskiego, żeby nie wstać za szybko ale i tak ponad 2h przed pobudką już wyglądałem jej jak stróże poranku. Biorąc pod uwagę dni poprzednie to tego dnia temperatura powietrza była bardzo wysoka- gdzieś w okolicach -15'C
Bywałem już na Litwie bodajże dwukrotnie (autem) i podobała mi się lecz tym razem jakoś nie wzbudziła mojej sympatii. Gdyby nie pagórki, których tego dnia pokonywaliśmy dziesiątki na niewielkim, kilkukilometrowym odcinku to można by się zanudzić na śmierć.
Po polskiej stronie polskie realia, szutrówka, po której nie da się za bardzo jechać bez kolców - z kolcami również bo doganiając Michała znajduję go wyłożonego pośrodku drogi. W rankingu prowadzę 4:1. Wynik pozostanie niezmienny  już do końca.
Odwiedzamy znów Giby i zaprzyjaźnioną stację benzynową i krajówką co łańcuch przeskoczy udajemy się do Frącek gdzie odbijamy na szlak rowerowy wzdłuż Czarnej Hańczy. Kolejny typowo zimowy i krajobrazowy odcinek. Robimy kilka fotek i podziwiając piękno przyrody za cel obieramy sobie Wigry gdzie po "zwiedzeniu" klasztoru skracamy sobie drogą przez jezioro. Z początku pełni obaw wjeźdżamy na taflę ale po próbnych testach obciążeniowo-podskoczeniowo-tupnięciowych nabieramy pewności dodatkowo obserwując śmigające po jeziorze bojery, jeżdżącego quada oraz łowiących ryby mężczyzn.  Przejazd przez jezioro to dla nas atrakcja jedyna w swoim rodzaju a cenna tym bardziej, że w ogóle nie planowana. Dzięki temu skracamy sobie drogę o parę km i po 12 km meldujemy się w McDonald'sie gdzie uzupełniamy kalorie i ładujemy telefon

W związku z tym, że wielu znajomych pytało się mnie o ubiór, w którym jechałem w tych warunkach przedstawiam mój strój. Nie jest to żaden profesjonalny ubiór i proszę  nie traktować tego zestawienia jako wzoru tym bardziej, że macie do czynienia raczej z laikiem, który dopiero dosyć łapczywie nabywa umiejętności podróżowania na rowerze.
Nogi obute miałem w turystyczne buty zimowe z Decathlonu oraz dwie pary skarpet. Na siebie założyłem komplet bielizny termoaktywnej (góra plus dół), spodnie narciarskie, które kiedyś (10lat) pożyczyłem od szwagra a on w międzyczasie kupił sobie nowe (dzięki Łukasz), oraz kurtkę narciarską z Lidla. Na głowie miałem kominiarkę oraz jakąś zwykłą czapkę a na rękach dwie pary rękawic, cienkie plus narciarskie.
Tak ubrany raczej nie narzekałem na to, że mi zimno. Przez pierwsze km w dłonie i stopy było zimniej ale tak po 10-15 km wszystko było już ok.
O ciepło pod namiotem dbał śpiwór Cumulusa o limicie do -17. Również było cieplutko.

Podsumowanie:
Moja pierwsza zimowa wyprawka
Moja pierwsza wyprawka poza granicami kraju
W ciągu trzech dni złupiłem 14 gmin
Przejechaliśmy 267 km w znakomitej większości po typowo zimowych nawierzchniach

Wyjazd zakończył się pełnym sukcesem. Daliśmy rade na biwakach mimo dużych mrozów. Przejechaliśmy wiele km zimowych tras w typowo zimowej scenerii. Osobiście z tego wypadu wyciągnąłem wiele wniosków na temat sprzętu i ubrań, nauczyłem sobie radzić podczas dużych mrozów oraz potwierdziłem moje przekonanie, że w takich wypadach najważniejsze są chęci i dobre nastawienie do sprawy
Wielkie podziękowania dla Wilka za organizację całego wypadu i wszelką pomoc oraz wspólne kręcenie przez te trzy dni. Było OK i w przyszłości piszę się na kolejne takie wypady :)


Czarna Hańcza:


Mostek nad Czarną Hańczą







Kategoria 50-100, Gminobranie

Zimowy wypad dla twardzieli - Dzień 2

  • DST 80.50km
  • Czas 05:00
  • VAVG 16.10km/h
  • VMAX 34.70km/h
  • Temperatura -15.0°C
  • Podjazdy 508m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 stycznia 2014 | dodano: 27.01.2014

I nastał poranek. Dzień Drugi
Zanim nastał ten poranek strasznie się wynudziłem. Normalnie chodzę spać sporo po północy i wstaję chwilę po 7. No dobra, staram się tak wstać. Na biwaku ze względu na wszechogaraniającą nudę pierwszy raz przysnęło mi się jakoś przed 20tą  na 2godzinki (poprzednią noc nie spałem) później jakoś koło północy no i o godzinie 6tej nad ranem nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Wyjść nie wyjdę bo zmarznę więc musiałem ćwiczyć moją wątpliwą cierpliwość leżąc w śpiworze. Polecam.
Rano temperatura spadał do -21 stopni wobec czego po raz kolejny miałem spore obawy przed wychodzeniem ze śpiwora bojąc się, że zaraz cały zdrętwieje z zimna. Okazało się, że robiąc to po męsku czyli "raz dwa trzy i zrobione" nie było to takie straszne.
Dłuższa chwila zeszła  na przygotowanie śniadania i herbaty ponieważ woda pochodziła ze śniegu topionego na jednej tylko maszynce benzynowej (Michała) ponieważ kartusz gazowy mimo grzania go całą noc w śpiworze odmówił współpracy.

Po sprawnym zwinięciu obozowiska ruszyliśmy totalnie zaśnieżoną leśną drogą, na której zaliczyłem dwie pierwsze gleby. Za pierwszym razem to nawet nie wiedziałem kiedy znalazłem się na ziemi ale za to przy drugim dołożyłem trochę od siebie do widowiskowości wywrotki na co mogłem sobie pozwolić ponieważ śnieg był miękki i bardzo przyjemnie lądowało się w nim.
Miejscowość Giby wyłoniła się z lasu po ponad 20tu kilometrach pedałowania leśną zaśnieżoną drogą, którą ze względu na malowniczość pokonywało się całkiem sympatycznie. Robimy zaplanowany postój w sklepie, związany z uzupełnianiem zapasów jedzenia oraz płynów w organizmie. Odwiedzamy również stację benzynową, z której wyjeżdżając zaliczam tak spektakularną glebę, że zwijam się chwilkę z bólu na oblodzonym asfalcie. Ten upadek nie był już w ogóle śmieszny. Pozbierałem się jakoś do kupy i udaliśmy się baaaaardzo oblodzoną drogą w kierunku Litwy. Pedałuję w pełnym skupieniu, chwila nieuwagi może kosztować mnie upadek, po raz pierwszy od kiedy jeżdżę  błogosławię tylny hamulec za to że jest. Po drodze mijamy ładne jeziorko Zelwa i krętymi leśnymi drogami kierujemy się przejście graniczne z Litwą. W południe temperatura wzrasta do -12 stopni.
Po przekroczeniu granicy warunki drogowe pozostają bez zmian. W pierwszej większej miejscowości robimy sobie małą przerwę na jedzenie, z której ruszając zaliczam kolejną już czwartą glebę. Jechałem z górki około 10 km/h gdy jakaś siła zabrała mi rower spod nóg i wylądowałem prawym biodrem na lodzie. Tak to się kończy jazda po lodzie bez kolców. Robimy małe kółko, które kończymy w Veiseiajai robiąc zakupy i udając się na nocleg za miasto. Niestety nie możemy znaleźć tak dobrej miejscówki jak dzień wcześniej bo pod tym względem i w tym rejonie Litwa jest beznadziejna.
Po zachodzie słońca temperatura prawie momentalnie spadła do -20 i tak samo prawie momentalnie zamarzła woda w butelce, którą przywieźliśmy na biwak. Michał musiał rozcinać nożem butelkę żeby wydobyć wodę/lód.
O 19 byliśmy już po kolacji a smsy w roamingu takie drogie ....

Piękne dróżki:(c)Wilk

Jezioro Zelwa

Granica:

Obóz:

Koniec dnia: (c)Wilk

No i mapka:


Kategoria 50-100, Gminobranie

Zimowy wypad dla twardzieli - Dzień 1

  • DST 108.00km
  • Czas 05:56
  • VAVG 18.20km/h
  • VMAX 37.30km/h
  • Temperatura -14.0°C
  • Podjazdy 707m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 24 stycznia 2014 | dodano: 27.01.2014

Jeszcze tydzień temu popełniłem wpis, że w związku z nadchodzącą zimą postanowiłem wykorzystać czas i pokręcić trochę. Tym razem synoptycy nie zawiedli. Zima nadeszła więc postanowiłem i ją wykorzystać, tym bardziej, że Wilk zaproponował "zimową jazdę z biwakiem pod namiotem. Rejon oczywiście Suwalszczyzna" . W czwartek w nocy wyruszyłem do Warszawy by tam w piątek nad ranem  spotkać się z Wilkiem i udać się w rejon startu czyli do Białegostoku.
Już początek zwiastował, że ten wypad będzie naprawdę dla twardzieli bo temperatura w okolicach dworca autobusowego oscylowała w granicach -17 stopni co przerosło moje najśmielsze oczekiwania o jakieś 5 stopni. Z tego też powodu dokonałem przekonfigurowania mojego ubioru i na tyłu wylądowały spodnie narciarskie a w butach kolejna para skarpet.
Poczatkowo wyjazd z Białegostoku spokojny, mało ruchliwymi ulicami wydawał się lajtowy ale gdy po kilku dobrych km sięgam do kieszeni po snickersa a on okazuje się monolitem o twardości marmuru, zaczynam się zastanawiać nad tym pozornym lajcikiem. Najpierw dają znać palce u rąk, drętwieją z zimna i bolą, jakiś czas później gdy temperatura opada do -18 stopni zaczynam coraz mniej czuć palce u stóp ale wysokiego morale nie są w stanie popsuć nawet śmigające 15cm obok mojego ramienia niezliczone tabuny tirów, które cechuje to, że im bardziej wschodnia rejestracja tym bliżej przelatują obok nas.
Po ponad 40 km dojeżdżamy do Sokółki gdzie w Biedronce robimy zakupy, wypijamy po pół termosu herbaty, dokładam specjalną warstwę ociepleniową pomiędzy skarpety (czyt. worki na śmieci) i ruszamy w dalszą drogę. Tym razem nasza trasa wiedze drogą wojewódzką o znośnej nawierzchni i znikomym ruchu . Jedzie się całkiem przyjemnie, widoki piękne, słonko pięknie świeci, termometr pokazuje -10 do -12 stopni, w ręce ciepło, w stopy też - żyć nie umierać. W dobrych humorach i z uśmiechem na ustach docieramy do  Dąbrowy Białostockiej gdzie miałem nadzieję napełnić czymś smakowitym mój żołądek ale  niestety jakaś niegościnna tutejsza przedsiębiorczość bo bary pozamykane więc udajemy się do Lipska (+10km) na ledwie co znośny żurek z kiełbasą, która pamięta lepsze czasy, zjedzony w miejscowej mordowni. Należy tutaj dodać, co wcale zapewne nikomu dziwne się nie wyda, że gdzie się nie pojawiamy tam budzimy powszechne zainteresowanie połączone z niedowierzaniem, bardzo często kciukiem uniesionym w górę i pytaniami skąd, dokąd, że tez nam się chce itp
Jak już się rozpisuję to chciałbym napisać, krótką recenzję na temat towaru jakim jest softshel z Lidla - jest strasznie badziewny a oddychalność ma na poziomie plandeki. Gdy tylko temperatura otoczenia spadła na tyle, żeby mój organizm nie nadążył wytwarzać ciepła potrzebnego na ogrzanie go zamienił mnie w Robocopa dlatego z zemsty zamieniłem go na kurtkę narciarską tego samego pochodzenia, która o dziwo sprawowała się zupełnie przyzwoicie do końca wypadu.
Po zajadaniu się "smakowitym" żurkiem oraz zapiekaną wobec, której wyraziłem wątpliwość czy aby mamy ze sobą tyle papieru toaletowego, żeby ją zjadać udaliśmy się pięknie zaśnieżonymi drogami w dalszą podróż.
Coraz bardziej mi się podoba. Niezamarznięta rzeczka wijąca się wśród pól a nad nimi unosząca się klimatyczna mgła, zaśnieżone drogi wśród lasów pełznące ku górze tylko po to, by za chwilę opaść dół, patrol Straży Granicznej usiłujący zatrzymać nas a doznający sporego szczękoopadu na wieść, że te dwa światełka obok siebie to nie samochód przemytników a dwóch jadących obok siebie rowerzystów. Wszystko co piękne kiedyś się kończy i tak kończy się nasza podróż w tym dniu gdzieś za kanałem Augustowskim na obrzeżach miejscowości Mikaszówka gdzie zakładamy obóz nieopodal nekropolii zapewniając sobie tym samym spokój bo kto będzie łaził w nocy po cmentarzu.
Pełen obaw rozbijam namiot i moszczę sobie posłanie z dwóch karimat i folii NRC na czym kładę mój śpiwór, którego temperatura komfortu jest zbyt mała jak na dzisiejsze warunki. Nazwa wypadu wprost obliguje nas aby wodę na zagotowanie zupek uzyskać z topienia śniegu co czynimy z pełnym sukcesem rękoma i maszynką Wilka :)

Trasa (pożyczona od Wilka ponieważ nie miałem swojego sprzętu namierzającego):


Kategoria 100-200, Gminobranie

50 km w niedzielne popołudnie

  • DST 50.30km
  • Czas 02:05
  • VAVG 24.14km/h
  • VMAX 50.60km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Podjazdy 814m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 19 stycznia 2014 | dodano: 19.01.2014

Jako, że ponoć zima w końcu nadejdzie i w związku z tym jazda rowerem będzie utrudniona postanowiłem wykorzystać czas i zrobić małą trasę w koło komina
Dodatkowo zmotywowany wymianą komentarzy pod moją wycieczką sprzed tygodnia postanowiłem zaprezentować południowo-zachodnią trasę dookoła zbiornika odpadów poflotacyjnych "Żelazny Most"
Gdy wyjeżdżałem z domu termometr pokazywał 1,5 stopnia a gdy wróciłem -0,5
Odcinek od Sobina do Tarnówka w mocno odczuwalnych podmuchach wiatru

Podsumowanie:

50 km w 2 godz 5 minut
0 jedzenia
0 picia
0 wydanych złotych po drodze
0 gmin

Niestety zdjęć dzisiaj znów żadnych nie zrobiłem

Trasa:


Kategoria 50-100

60 km bez planu

  • DST 60.90km
  • Czas 02:27
  • VAVG 24.86km/h
  • VMAX 41.80km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 260m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 stycznia 2014 | dodano: 18.01.2014

W tygodniu miałem plan, żeby pojeździć dziś więcej czyli gdzieś w okolicach 100 ale niestety musiałem pracować więc jakoś około 14 wyskoczyłem sobie tak bez celu na rower. Jako, że ostatnio jeździłem w kierunku Głogowa i Pałkowic to tym razem postanowiłem pojechać w stronę Legnicy.
Jechało się całkiem fajnie, trochę wiało ale nie było źle.
Niestety jadąc w kierunku L trzeba przejechać całe miasto co udało mi się tym razem dość sprawnie zrobić
Trasa wiodła przez Pieszków Raszówkę i Rzeszotary do Legnicy a następnie przez Miłogostowice Raszówkę Gorzelin i Pieszków do Lubina
Taki jakiś dziwny paragraf na mapie wyszedł :)

Podsumowanie:

61 km w 2:27
2 nowe gminy
Zjedzony Snickers 50g
Wypite 0,6 l Isostara i herbata na 21 km
Wydane po drodze 0 złotych

Mapka:



Kategoria 50-100, Gminobranie

Pierwsza 100 w 2014 roku

  • DST 100.30km
  • Czas 04:16
  • VAVG 23.51km/h
  • VMAX 70.90km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 598m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 stycznia 2014 | dodano: 11.01.2014

"Rano" wstałem sobie i tak pomyślałem, że trzeba by było wykorzystać dobrą pogodę i zrobić kilka km w ramach przygotowań do MP
Zaplanowałem trasę i pojechałem. Trasę planowałem tak aby zaliczyć jakieś nowe gminy ponieważ na forum napisałem, że  mam plany odnośnie nowych gmin więc trzeba zacząć te plany realizować

Podsumowanie:
100 km w 4 godziny 16 minut
Przewyższenia podane wg Stravy ponieważ Ridewithgps.com podaje 833
Pierwsze 79 zrobione praktycznie na raz z małą przerwą na wizytę w sklepie ponieważ nie miałem w domu zapasów słodyczy a na 79 km zajechałem do brata na herbatkę
Zaliczyłem 5 gmin w tym jednego Św Graala (2,5% planu na 2014)
Zjadłem po drodze dwa Snickersy i Grześka
Wypiłem 1,2 litra izotoników i 0,5 niedobrej wody mineralnej o smaku cytrynowym (nie widziałem jak kupowałem że to smakowa)
Rachunek w sklepie 5,9 PLN

Przemyślenia
Myślałem, że będzie ze mną gorzej i choć czuję że w nogach nie ma ciągu to psychicznie dawałem radę a teraz zastanawiam się gdzie ja taki max wykręciłem bo jechałem na ogół spokojnie i nie spinałem się z górki.
Paradoksalnie najgorzej jechało się płaskie odcinki ponieważ wiatr dawał do wiwatu
Trasą od Retkowa do Polkowic jechałem po raz pierwszy i nawet nie wiedziałem, że są tam takie ładne hopki
Podjąłem decyzję że kupuje GPS ponieważ jakoś nie bawi mnie wieczne zastanawianie się czy dobrze jadę zaplanowaną trasą.
Tutaj było jeszcze łatwo bo to tylko krótki odcinek ale gdy wyruszę na całkowicie nieznane trasy a będę chciał przejechać trasę, którą zaplanowałem ze względu na gminy to mogę się zdenerwować gdy zostawię sobie jakąś pustą gminę w środku zaliczonego obszaru.


Takie fajne hopki pomiędzy Szczyglicami a Turowem w okolicach Głogowa

No i mapka:



Kategoria 100-200, Gminobranie

Pierwsze km w 2014 roku

  • DST 50.40km
  • Czas 02:07
  • VAVG 23.81km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt Czołg
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 9 stycznia 2014 | dodano: 09.01.2014

Jakoś tak spontanicznie rzuciłem robotą i postanowiłem zrobić pierwsze km w tym roku
Z początku jechało się strasznie ale generalnie nie było aż tak źle
30 km okoliczne miejscowości, 20 km miasto



Kategoria 50-100