Waskii prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:1450.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:60:20
Średnia prędkość:24.03 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:10842 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:181.25 km i 7h 32m
Więcej statystyk

Gdy emocje już opadną ....

  • DST 120.00km
  • Czas 04:29
  • VAVG 26.77km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 520m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 lipca 2016 | dodano: 31.07.2016

Trasa:


Kategoria Czarnula 2016, 100-200, K36

.....

  • DST 100.50km
  • Czas 04:01
  • VAVG 25.02km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 304m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 lipca 2016 | dodano: 31.07.2016

Trasa:


Kategoria 50-100, K36, Czarnula 2016

Niedziela w Orsku

  • DST 67.20km
  • Czas 02:00
  • VAVG 33.60km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 476m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2016 | dodano: 25.07.2016

Trasa:


Kategoria 50-100, Czarnula 2016, K36

Budapeszt - Kraków z Gavkiem

  • DST 421.00km
  • Czas 19:43
  • VAVG 21.35km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Podjazdy 4419m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 lipca 2016 | dodano: 20.07.2016
Uczestnicy

Najpierw małe zwiedzanie Budapesztu ale słabe bo słaba pogoda a na drugi dzień w trasę.
Pogoda słaba bo w dzień upał koło 30 stopni a w nocy 9-11 i przelotne opady
Ogólnie w nocy jechało się bardzo słabo - takiej słabej nocki nie miałem jeszcze nigdy od kiedy jeżdżę długie dystanse.
Pewnie miał coś tutaj do powiedzenia wiatr wiejący cały czas z siłą 4-6 m/s a u podnóża Tatr nawet do 10m/s



Wzgórze Gellerta. Po lewej Jacek, którego Gavek spotkał w Polskim Busie z Wa-wy. Jak widać pogoda nie rozpieszczała - (c)Wąski

Widok ze wzgórza Gellerta - (c)Wąski

Jak to powiedział Gavek "Anglia nad Nilem" - (c)Wąski

Miało być po węgiersku ale skończyło się jak zawsze czyli tanio i szybko - (c)Wąski

Do domu czas ....- (c)Wąski

Całe szczęście byłem świadomy, że Węgry płaskie nie są ale dlaczego tam było cały czas góra, dół, góra, dół ...- (c)Wąski

No to pora wjechać na Słowację. Gavek masz kamizelkę? Nie, a Ty? Też nie. No i se pogadali - (c)Wąski


Slovensko prosimy o lepsze drogi bo te na Węgrzech nas dobiły. Nasze rowery prawdopodobnie też. - (c)Wąski


Dobrze, że jechaliśmy na północ bo ostre słońce w połączeniu z posianymi w Budapeszcie okularami ....... - (c)Wąski


Taka pogoda nad ranem ma tylko jeden plus. Fantastyczne widoki. Ale marne to pocieszenie gdy masz na sobie już wszystko łącznie z cywilną koszulką ...- (c)Wąski


Gavek twierdzi, że jeśli byłem w Tatrach i nie zerwałeś łańcucha to znaczy, że nie byłeś w Tatrach. Mnie w takim wypadku tam nie było już kolejny raz. - (c)Wąski

Niestety, pani której jestem wielkim fanem nie spotkałem :( - (c)Wąski

Wyjazd udany mimo tak wielu niesprzyjających okoliczności.
Słońce, deszcz, zmęczenie, zgubione okulary, zimno - trzeba się cieszyć, że tylko to bo przecież mogło nas spotkać coś o wiele gorszego.
Dzięki Gavek za super pomysł i sam wyjazd.

Trasa:


Kategoria Czarnula 2016, Gminobranie, K36, 400-500

Małe przebiegi związane z wyjazdem do Budapesztu

  • DST 20.00km
  • Czas 01:09
  • VAVG 17.39km/h
  • Podjazdy 111m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2016 | dodano: 20.07.2016

W drodze do Budapesztu




Kategoria Czarnula 2016, do 50, K36

Symulator Wielkopolski bez mocy plus kręcenie się po mieście

  • DST 52.00km
  • Czas 01:50
  • VAVG 28.36km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 253m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 lipca 2016 | dodano: 10.07.2016

Chyba nadal jestem zmęczony...

Trasa:



Kategoria K36, do 50, Czarnula 2016

"klik,klik historia gotowa, prosto, szybko, sprawnie, szast produkt musi być dla mas. "

  • DST 52.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 459m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 8 lipca 2016 | dodano: 08.07.2016

W końcu był czas wsiąść na rower
Na spokojnie z Waldkiem po okolicy
Mocniej tylko bujnąłem się pod Pieszkowice i zrobiłem PRa poprawiając poprzedni wynik o 20 sekund
i pod Krzydłowiece od zbiornika i tam PRa poprawiłem o 16 sekund
W sumie to nie czułem się najmocniejszy dziś wiec w sumie jakąś tam moc drzemie w łydzie (jak na mnie)
Link do stravy gdyby komuś się chciało klikać - https://www.strava.com/activities/634464650

Trasa:


Kategoria Czarnula 2016, do 50, K36

Pierścień Tysiąca Jezior 2016

  • DST 617.30km
  • Czas 25:10
  • VAVG 24.53km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 4300m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 lipca 2016 | dodano: 04.07.2016

To kolejny w tym roku, trzeci już, ultramaraton rowerowy, w którym dane im było wystartować.
Jazda długodystansowa sprawia mi przyjemność ale już od początku sezonu odgrażam się, że przestanę jeździć maratony. Źródłem tego odgrażania jest zapewne wszechogarniające mnie zmęczenie.
Przed samym Pierścieniem miałem ochotę zrezygnować ponieważ zrozumiałem, że w czerwcu najnormalniej w świecie przegiąłem.
Przegiąłem z kilometrażem i trochę z trudnością tras.
Już na samym wstępie (4 czerwca) machnąłem Maraton Podróżnika czyli 534 km. Dzień później wyjechaliśmy z Wilkiem na południe i przez cztery dni wykręciłem 750 km, chwilę odpocząłem, bo mięsień się upomniał ale nie długo bo musiałem jakoś utopić smutki spowodowane nie udanym wyjazdem więc najpierw delikatnie po setce a na koniec miesiąca postanowiłem zrobić mocne zakończenie i pojechałem w Polskie. Z namiotem. Pech chciał, że w upały. Z jeden strony szczęście w nieszczęściu, że noclegowałem u Cosmy i Szulera z FST więc była większa szansa na wypoczynek niż w namiocie (prysznic, łóżko, kolacja, sniadanie, izotniki i inne udogodnienia) za co dziękuję ale gdy na drugi dzień po zrobieniu 100 km leżałem ujechany na rozstaju dróg zadałem sobie jedno bardzo ważne pytanie. "Co ja robię tuuu?, Co ty tutaj robisz?" Odpowiedź była prosta - 50 km na pociąg do Bydgoszczy a tam trzeba będzie podjąć decyzję co dalej. Jazdą w takim upale tylko dokładałem sobie do pieca - to już nie była przyjemność.
Niestety, to było tylko tydzień przed Pierścieniem więc nękały mnie copochwila myśli czy nie zrezygnować. Byłem zmęczony. Przegiąłem w czerwcu z przebiegiem, warunkami i dniami jazdy pod rząd. organizm domagał się odpoczynku a ja właśnie planowałem zaserwować mu kolejne 610 km.
Na szczęście jakoś do czwartu odpocząłem i można było się pakować wraz z moimi (naszymi) kibicami czyli Kahą i Emesem do mondeo i jechać pokręcić.
Prognozy nie były zachwycające. Upał dnia pierwszego deszcz i nawałnice drugiego.

Tak teraz będziemy się wozić na maratony - (c)Wąski


Tak jadamy na kolację - (c)Wąski


To ta sama kolacja - (c)Wąski

Rozpisywać się zbytnio nie będę jak się jechało, jak było przed itp ale na wspomnienie zasługuje fakt, że dobrze spałem noc przed maratonem. Przyczyną takiego stanu rzeczy był fakt, że noc wcześniej spałem 3h.

Wieczór przed startem - pełen luz - (c)Wąski

O 6 rano wraz z Pio_FCI i Anią jemy pyszne siadanie w agro, w którym mieszkaliśmy i jedziemy na start.
Najpierw start honorowy
Później ostry
Poszli.

Start ostry  - (c) Wąski

Jedziemy w kilka osób. Jest Olo, Piotrek, który reprezentuje barwy Jankes Garage czyli w jednej grupie jadą dwie osoby w jakiś tam sposób związane z Ford Scorpio Team. Z nami też rusza Andrzej Straus, z którym kończyłem BBT. Jedziemy spokojnie ale po jakimś czasie urywa się Andrzej a za Ornetą Piotr. Jedziemy w trójkę z Olem i Jarkiem.
Zasadniczo to miałem na upał jedną strategię. Pilnować pulsu, dużo pić i dobrze się polewać a na punktach przebywać tylko chwilę. Nawet mi to wychodziło tylko coś pulsu nie mogłem uspokoić.

Widoczki jakich wiele na Warmii - (c)Wąski

Za pierwszym punktem Jarek nam ucieka a później z tyłu zostaje olo. Jadę solo. Doganiam Jarka, łykam dwóch innych kolarzy i wjeżdżam do Reszela w miarę szybki serwis i można jechać dalej.

Granic - (c)Wąski
Na granicy Warmii i Mazur doganiam Darka Janaczka, któremu mówię żeby się podczepił na koło (jedziemy pod wiatr) bo ja i tak jadę solo i tak to może sobie spokojnie powisieć. Znamy się już z wcześniejszych maratonów. na BBT i GMRDP przejechaliśmy razem długie odcinki. Teraz też jak się okazuje będziemy jechać setki km.

Dargin, następnym razem może takie zdjęcie z wody? - (c)Wąski

Jakiś czas później zgarniamy po drodze następnego czyli Wewiórskiego Andrzeja (rocznik 1948). Wstyd bo daje lepiej od nas w miarę przecież jeszcze młodych tylko na podjazdach trochę odstaje. W Gołdapi pierwszy raz na trasie spotykamy się z Darkiem Urbańczykiem, z którym jechałem sporo na Pięknym Wschodzie ale my ruszamy pierwsi a on nas wyprzedza gdy za zakaz jazdy po drodze zgarnia nas policja. Szybko się wykręciliśmy uciekając mimo wszystko na ścieżkę ale Darka już nie było. Dopadamy go dopiero w Rutce.
W Rutce-Tartak spotykam po raz kolejny Turystę, z którym będziemy się widzieć na wszystkich punktach kontrolnych do mety. Po raz kolejny widzę się też z Keto, który czuje jeszcze w nogach Brevet1050 w Pomiechówku, Ola i kilu innych znajomych.
Bez zbędnej zwłoki ruszamy dalej. Wtedy też formuje się ostateczna grupa finiszowa w składzie Darek Urbańczyk, Andrzej Wewiórski, Darek Janaczek no i ja.
Szybko osiągamy Sejny, pijemy szybką kawę i lecimy dalej. Tutaj dochodzi mnie info, że zrezygnował Wilk. No to niedobrze.
Staramy się mocniej cisnąć do Augustowa bo burza wisi w powietrzu i robimy to na tyle dobrze, że pierwsze krople spadają na nas na granicy miasta. Skręcam w dziurawą drogę wiodącą do PK ale zauważam całkiem nową i w miarę dobrze zrobioną ściężkę więc wskakuję na nią i lecę ile sił do punktu. Okrzykami proszę ludzi jadących/idących ścieżką o udzielenie pierwszeństwa i każdy pięknie ustępuje - pewnie się dziwią co za idiota się tak wydziera ale ja chcę suchy dojechać na PK.
Udaje mi się to, Darkowi też ale drugi Darek i Andrzej już chyba łapią trochę deszczu. Było to ryzykowane zagranie bo na torach mało się nie wysypałem, kilka przejazdów przez drogi były wcale nie lepsze od przejazdu kolejowego ale wyszło OK
Na PK Augustów super obsługa, dobre jedzenie i przedłużona pauza bo Turysta wyjawił tajemną wiedzę, że jak przejdzie ta chmura to będzie już przez dobrych kilka godzin OK.
Poczekaliśmy, poszła sobie, trochę nas zmoczyło wodą z drogi ale chwilę później było już całkiem sucho. 20 km przed Oleckiem zaczyna mnie mulić więc tylko czekam stacji, na której byliśmy w tamtym roku żeby zapodać odpowiedniego drinka.
Mało nie usnąłem ale stacja jest, redbul też i można jechać. Robi się pagórkowato ale chcąc jak najwięcej przejechać bez deszczu staramy się cisnąć. Dużo rozmawiamy, żeby nas nie zamuliło. Razem z Darkiem Urbańczykiem odjeżdżamy drugiemu Darkowi i Andrzejowi ale zaraz spotykamy się na PK w Wydminach. Spotykamy oczywiście również Ola i Turystę
Spokój, cisza, dobra zupa, toaleta i pora ruszać bo chmury wiszą złowrogo. Wyrażamy nadzieję, że dojedziemy do Giżycka bez deszczu. Za Giżyckiem nas dopada. Deszcz. Dopadają też Darek z Andrzejem. Ciśniemy dalej, deszcz, droga-tarka a następnie mocno pofałdowana z dużą ilością aut no i w końcu Mrągowo. PK, które jest strasznie smutne. Spotykamy znów Jacka i Ola ale o dziwno widzę tutaj również Hipka, który mówi, że i tak na mecie będzie szybciej. W sumie to nic dziwnego - wystarczy że nie ruszy po mnie więcej niż godzinę i mnie ma. Okazuje się finalnie, że wczoraj dostał udaru słonecznego i ktoś po niego przyjedzie. W sumie wtedy nie spodziewałem się, że przyjedzie po niego moje auto. Nie wspomnę, że bez mojej wiedzy. To się nazywa pojazd autonomiczny chyba.
Z Mrągowa ruszamy w deszczu ale gdy dojeżdżamy do Świętej Lipki to jedziemy już w ulewie, jest mi zupełnie wszystko jedno po jakich kałużach jadę, nie reaguję już gdy kolejne auto zalewa mnie fontanną wody. Po zjechaniu z głównej doganiamy Turystę, coś mu musi być bo ten facet to inna liga, wyższa. Fakt, jedzie z czasem ponad godzinę lepszym ode mnie ale taką samą przewagę miał w Rutce. Wioskę dalej doganiamy ola. Trochę podkręcam tempo bo zaczyna być coraz zimniej a ja nie chcę zachorować. Nie czekam nawet na Darka ale wiem, że wisi za mną jakąś chwilę i jak się wypłaszczy to mnie dopadnie.
PK w kikitach obsługiwane przez miłą Panią. Wypiłem herbatę, spakowałem ze dwa batony i ruszamy z Darkiem dalej.

Pora ruszać bo meta tuż tuż - (c)Turysta

Zostało 50 km - staram się nie odliczać bo to tylko pogarsza sytuację ale w końcu ulegam. Droga fajna, fajne podjazdy, na których czuję się bardzo dobrze. Podjazdy wchodzą mi jak wszedłby w tej chwili kurczak z rożna. Niestety takowego w zasięgu wzroku nie znajduję więc muszę zadowolić się podjazdami. Okazuje się, że ten deszcz w ogólnie mnie nie zwolnił. On mnie chyba nawet przyspieszył.
Drogę z Dobrego Miasta na metę będę pamiętał długo. Te nieznośne pagórki non stop.
Dojeżdżam na metę po 30 godzinach i 7 minutach od startu.

Widać, że olo nadrabia miną :P - (c)Elizium

Z udziału jestem zadowolony. Co prawda po pracowitym czerwcu brakowało mi świeżości ale realizowanie założeń na ten maraton pozwoliło na osiągnięcie czasu przejazdu, który mnie satysfakcjonuje. Sprawdziło się w boju to co mówiłem - wolę mocny deszcz niż upał. Upał mnie spowalniał a deszcz jeśli nie przyspieszył to z pewnością nie spowolnił. Biorąc pod uwagę, że zrobiona ostatnią setkę w większości w deszczu zajęła mi 4,5 h (z postojem na PK) przy tej ilości przewyższeń to raczej uznaję, że deszcz mnie przyspieszył.
Dziękuję wszystkim, z którymi jechałem, mijałem się, rozmawiałem czy wymieniałem inne uprzejmości a w szczególności dwóm Darkom, Andrzejowi, Turyście, Olo-wi, Keto.
Dziękuję orgom a przede wszystkim Robertowi za ogarnięcie tego wszystkiego oraz wszystkim kibicom, którzy kibicowali przed ekranami laptopów, smartfonów czy innych słuchawek, tych, którzy słali mi smsy i tych, którzy wspierali mnie na miejscu w bazie.
Okazuje się, że kibiców jest wielu a każda wiadomość od kibica to nowe siły do walki

"Sportowo" to okazuje się, że te podjazdy, które budziły mój lęk to wcale aż takie straszne nie są :)

Do następnego.

Chyba się starzeję bo to jedyne zdjęcie jedzenia, które zrobiłem na mecie. - (c)Wąski


Komu medal, komu? - (c)Wąski
Trasa:


Kategoria 500 i więcej, Czarnula 2016, Gminobranie, K36