moja pierwsza dwusetka a raczej 250 czyli jak umierałem kilka razy
-
DST
252.20km
-
Czas
11:20
-
VAVG
22.25km/h
-
VMAX
41.60km/h
-
Temperatura
6.0°C
-
Podjazdy
1675m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po prawie tygodniu niejeżdżenia wybrałem się z Danielem na małą przejażdżkę. Plan był 200 km.
Zacząłem typowo. Pracowałem cały tydzień ostro więc nie miałem kiedy treningować się a na koniec wczoraj siedziałem u znajomych do godziny 2giej w nocy bo przecież spać nie muszę przed wyjazdem. Taka mała próba na Maraton Podróżnika jak się będzie jeździło niewyspanym. Poszedłem spać jakoś po 3ciej a o 6 obudziłem się. O 7:30 byłem umówiony z Danielem na stacji paliw w Lubinie.Jedziemy najpierw w stronę Rudnej a później do Grodowca. Przed Jerzmanową pierwszy fajny podjazd. Generalnie jedzie się super, bo jedziemy spokojnie. Po 40 km czuję się jak bym dopiero ruszył. Pierwszy postój po 80 km. Garmin pokazuje mi średnią 24 km/h. Wiatr dmucha cały czas na naszą niekorzyść i to z siła większą niże te prognozowane 3 km/h a do tego od Lubiatowa zaczyna targać mi rowerem. Na prom wjeżdżamy z rozpędu i od razu po wyjeździe pędzimy dalej, Pęka pierwsza setka. Drogi do Nowej Soli fajne bo odludne i pozbawione ruchu co zmienia się gdy wyjeżdżamy na starą trójkę. W Nowej Soli mały postój (20min) kanapka, hod-dog i kręcimy dalej. Solidny i wyczekiwany podjazd pojawia się wraz z tablica Kożuchów. W sumie 108m przewyższenia. Zaczynają mnie pobolewac kolana a pierwszy kryzys przychodzi w okolicach Nowego Miasteczka ponieważ pojawia się nieznośny ból pleców. Na szczęście chwilę później wiatr w końcu zaczyna nam sprzyjać i do stolicy czyli Przemkowa mimo 2ch odcinków paskudnej kostki jedzie się całkiem fajny. Na stacji uzupełniam zapasy wody i jedziemy wspólnie ostatnie 15-16 km. Rozstajemy się w Pogorzelicy. 4gotten zawraca do domu a ja pozostałe 25 km kręcę samotnie. Umieram ponownie w okolicach 200 km czyli w Szklarach Dolnych ale jakoś czołgam się do przodu. Pod górkę pod Oborą nagle odżywam ale nie pozwalam sobie na zbyt wiele i spokojnie z prędkością 10-11 km/h godzinę pnę się w stronę domu. Dojeżdżając do domu mam około 212 km i gdy zaczynają marznąć mi stopy i palce ponieważ temperatura zaczyna być w okolicach zera przypomniało mi się jak pewna grupa malkontentów marudziła mi pod tym wpisem, że odpuściłem sobie dokręcenie km ze względu na mały mróz dlatego zdecydowałem się dokręcić do 250 km a te 40 km zadedykować narzekaczom. Specjalnie dla Was drodzy malkontenci postanowiłem się zarżnąć w myśl powiedzenia mojego przyjaciela Marcina "Ja nie dam rady??".
To był błąd bo o ile pierwsze 10 km było spoko to dziury na drodze w okolicach Raszówki dobiły mnie totalnie i po prostu postanowiłem odpuścić 3 km i zaciśniętymi zębami zawróciłem do domu. Na domiar złego wyczerpał sie akumulator w latarce i musiałem go wymieniać ale o dziwo po wymianie jakby nowa energia wstąpiła nie tylko do latarki ale również we mnie i poprułem całkiem sensownie w stronę domu. Na tyle sensownie, że jeszcze dokręciłem do tych 250 km.
W domu nie miałem sił schować roweru ani się rozciągnąć ale zrobiłem jedno i drugie
Podsumowanie:
Moja pierwsza 250 w zyciu.
Czas jady 11 godz 20 minut
Czas postojów: 1 godz 5 minut
14 nowych gmin.
Zjedzonych 8 batonów, dwie kanapki i hot-dog.
Wypite 2,4 litra isostaru i 0,6 wody mineralnej
Jestem szczęśliwy i zadowolony z tego wyczynu
Niestety mój Garmin coś mi trasę sobie obciął i jest tylko trasa z Nowego Miasteczka. Będę musial nad tym popracować.
Reszta trasy pokrywa się z trasą Daniela - kliknij
Całość trasy wyrysowana na ridewithgps.com
Kategoria 200-300, Gminobranie
komentarze