Czarnula 2015
Dystans całkowity: | 8633.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 372:18 |
Średnia prędkość: | 23.19 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.50 km/h |
Suma podjazdów: | 58997 m |
Suma kalorii: | 42 kcal |
Liczba aktywności: | 59 |
Średnio na aktywność: | 146.33 km i 6h 18m |
Więcej statystyk |
Nikt na świecie nie wie ...
-
DST
42.00km
-
Czas
01:25
-
VAVG
29.65km/h
-
VMAX
40.60km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
176m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zabrałem Czarnulę na zachód słońca ...
Miało być na lajcie a wyszło, że Czarnula rwała do przodu jak się patrzy.
Trasa:
Kategoria do 50, Czarnula 2015
Niedzielny spacerek a na końcu letnia burza.
-
DST
60.60km
-
Czas
02:23
-
VAVG
25.43km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
30.0°C
-
Podjazdy
288m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś postanowiłem sprawdzić jak tam moje prawe kolano. Nie chciałem się zbytnio katować ale na spokojnie przespacerować po okolicy żeby sprawdzić co będzie się działo. W związku z tym zabrałem się na przejażdżkę z kumplem, który jechał na MTB.
Tak się oszczędzałem, że po przejeździe przez cały Lubin, zanim dojechałem do Jacka, miałem średnią 28 km/h
Kumpel na dobry początek wywinął orła bo okazało się, że prawie nie ma luftu w przednim kole i opona podwinęła się skutkiem czego zaliczył spektakularny szlif na DK3. Szybko się pozbierał, pozbierał bidony i już nie było śladu po szlifie. No może poza przetartym łokciem i łydką.
Na uwagę zasługuje fakt jak zachował się kierowca nadjeżdżającego krajówką auta (my włączaliśmy się z podporządkowanej). Był dosyć daleko - włączył awaryjne, wyhamował całą kolumnę pojazdów i dopiero na znak Jacka, że już wszystko OK, ruszył. Pozytywne w porównaniu do zachowań niektórych kierowców na ostatnich dwóch maratonach. :)
Niestety nie pomyślałem, żeby wyciągnąć aparat i zrobić leżącemu Jackowi zdjęcie. Słaby ze mnie łowca sensacji.
Okazało się, że Jacka rower ma kapcia więc wróciliśmy dopompować do domu. Sugerowałem, że może ma dziurę ale twierdził, że niemożliwe. Po powrocie na trasę jechaliśmy sobie spokojnie spokojnymi drogami i po 10 km zasugerowałem, żeby sprawdzić czy nie schodzi powietrze. Schodziło. Skróciliśmy więc trasę aby nie zabrakło powietrza zanim dotrzemy do domu.
Jacek w Górzycy.
Wsi spokojna wsi wesoła.
Załapaliśmy się na 1,5 km piachów i zaczęliśmy wracać do domu. Za Szklarami Górnymi odłączyłem się od Jacka bo postanowiłem trochę dokręcić. Pojechałem na chwilę do brata, zjadłem bratowej jakieś zielenine, zapiłem wodą. Jak zwierze jakieś. Bydło się znaczy. Tak brat stwierdził.
Oparłem się Karpatce. To niebywałe .....
Wyszedłem z domu i ... zaczęła się burza. No to przycisnąłem trochę bardziej niż na spacerze. Kolano zaczęło boleć ale nie zwracałem na nie uwagi bo o ile deszcz mi nie przeszkadzał to musiałem po powrocie do domu wykonać trochę służbowych telefonów a warto to zrobić zanim będzie 22 :D
Dziwne bo z tym bolącym kolanem wg Stravy zrobiłem sobie PR na Szklary-Obora poprawiając swój najlepszy czas o 12 sekund (z 4:00 na 3:48).
Ja mam jednak coś z głową bo gdy dojeżdżałem do domu mimo burzy zrobiłem jeszcze małą pętelkę żeby nie brakło mi do 60 km.
Kolano boli ale bez przesady. Myślę, że to z braku ruchu przez dwa tygodnie :P :P Jeśli nie przestanie to trzeba będzie jednak pójść do lekarza ale to dopiero w sierpniu bo wcześniej nie będzie czasu.
Link do Stravy - https://www.strava.com/activities/349707744
Trasa:
Kategoria 50-100, Czarnula 2015
W końcu ... tylko dlaczego znów w upale ...
-
DST
112.34km
-
Czas
04:18
-
VAVG
26.13km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
33.0°C
-
Podjazdy
633m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak się jakoś złożyło że prawie dwa miesiące nic nie pisałem.
Każdy, gdzieś, kiedyś ma kryzys twórczy. Mnie jakoś dopadł był w czerwcu i chwilę trzymał.
Nie wiem czy już minął ale tym razem postaram się sklecić małą
opowiastkę o tym, że ilekroć już raczę wsiąść na rower to jest upał.
"Muzo
Natchniuzo
tak
ci
końcówkuję
z niepisaniowości
natreść
mi
ości
i
uzo"
Gdy miło i przyjemnie we wspaniałym towarzystwie spędzałem rowerowo weekend "bożocielny" na Lubelszczyźnie pogoda była wyśmienita, ciepło ale nie upalnie, temperatury przyjemne w dzień i dosyć przyjemne w nocy gdy można było posiedzieć na molo, nic nie zapowiadało, że to póki co ostatnie dla mnie, optymalne temperatury na jazdę rowerem. Maraton Podróżnika, który był tydzień później, odbył się w warunkach, które mnie zabiły jeszcze zanim przejechałem 100 km. Odechciało mi się jeżdżenia i gdy ponownie wsiadłem na rower trzy tygodnie później sytuacja się powtórzyła. Pierścień Tysiąca Jezior to 600 km przejechane w kolejne dwa upalne dni. Myślałem, że wyczerpałem już limit upałów do jazdy rowerem ale gdy w końcu po dwóch tygodniach mogłem (chciałem już tydzień wcześniej) wsiąść na rower okazało się, że pogoda znów jest taka sama. Odczekałem zatem do popołudnia i dopiero przed 16 ruszyłem by troski dnia codziennego zostawić za tylnym kołem i cieszyć się jazdą....
Mimo popołudnia temperatura nie rozpieszczała bo licznik cały czas wskazywał 34 stopnie. Postanowiłem, że tempo będzie w miarę spokojne aby się nie zamęczyć w tym słońcu. Załóżmy, średnia niech będzie 25 km/h. Na dodatek jeszcze zacząłem jazdę pod wiatr. Niby lepiej bo wiatr schładza ale było tak duszno, że niewiele on dawał.
Postanowiłem zrobić 112 km aby dokręcić do 5000 km w tym roku. Wg planu tyle powinienem mieć na koniec czerwca. Trzeba będzie to nadrobić w jesienno-zimowych miesiącach. Żeby był też drugi cel pojechałem po jedną z gmin, która była białą plamą wśród już zaliczonych.
Wziąłem ze sobą tylko 1,5 litra picia ale chciałem sobie po 30 km zrobić pitstopa więc było akurat.
Orsk. Ganiałem po tych lasach przez 16 lat ale nie wiedziałem, że depczę po storczykach :D
Z Orska pojechałem do Chełmu a później wzdłuż Odry do Radoszyc gdzie ją przekroczyłem i znów pod wiatr pojechałem po moją zdobycz. Postanowiłem dojechać do Bełcza Wielkiego - miejscowości, którą oglądałem przez ponad 30 lat a nigdy w niej nie byłem. Niby tylko kilka km od miejscowości, w której mieszkałem w dzieciństwie ale widywałem ją najczęściej z daleka bo przez rzekę.
Gdy dojechałem do Bełcza moją uwagę przyciągnął fajny pałac z zabudowaniami gospodarczymi.
Jako, że zaczęło mnie boleć kolano postanowiłem dać mu odpocząć i trochę pofocić.
Ładne lokalne dróżki wzdłuż Odry.
Rzut oka na Odrę z mostu w Radoszycach.
Oto moja przyszła rezydencja. Muszę tylko jeszcze chwilę popracować bo właśnie patrzyłem na stan konta i brakuje mi kilku zer.
Wybaczycie mi, że ten zarośnięty podjazd wybrukuje i ostatnie metry swoje szosy będziecie musieli prowadzić? W zamian obiecuje, że nie zabraknie dla nich miejsca w środku.
Zastanawiam się jak zagospodarować te zabudowania.....
Niestety, pora wracać do rzeczywistości. Też fajnej.
Swoją drogą, warto przeczytać w necie o tym pałacu, jeszcze do niedawna w całkiem dobrym stanie.
W sumie bardzo fajnej ....
Panie....!!! To nie Anglia...
Następnie uzupełniłem w miejscowym sklepie zapasy wody, chwilę pogadałem
ze stałymi bywalcami ławki podsklepowej o tym gdzie jadę, dokąd, skąd i
w ogóle po co. Dowiedziałem się, że w Ścinawie jest jakiś Blues
festiwal, i że warto tam zajrzeć. Widać ukulturalniona ta ławka.
Dłuższą
chwilę było z wiatrem ale niestety kolano zaczęło dawać znać o sobie
już w okolicach Chobieni. Z sentymentu do tej miejscowości zatrzymałem
się porobić trochę zdjęć mimo, że Chobienia w większości leży po drugiej
stronie Odry.
Przypominam sobie również, że zrobiłem dużą głupotę ruszając na trasę
bez jedzenia. Nie byłem w ogóle głodny i nie pomyślałem o tym. Jakoś
ostatnio w ogóle nie wchodzą mi słodycze podczas jazdy i na samą myśl,
że mam kupić snickersa w sklepie i go zjeść zrobiło mi się niedobrze
więc nawet gdy już mi prąd odetnie postanowiłem ciągnąć na zgonie samą
tylko siłą woli. Na szczęście póki co nie odcinało mnie więc oby do
Ścinawy :)
Chobienia.
Drogi wzdłuż Odry są całkiem fajne i przyjemne. A gdy jakoś po 19 po raz
pierwszy na termometrze zobaczyłem z przodu dwójkę to już w ogóle było
pięknie. Jakoś lepiej zaczęło się kręcić mimo bólu kolana. Co dziwne
bolało prawe, niby to całkiem zdrowe. No cóż, może ono tak specjalnie,
żeby głupi Arek wybrał się w końcu jak powinien do lekarza. Po drodze
dla zdrowotności złapałem jeszcze dwa odcinki bruku. Piękny masaż dla
rąk i tyłka :D Na szczęście jeden z nich udało mi się w większości
ominąć chodnikiem bo był przez całą wieś.
Gdy temperatura zrobiła się przyjemna.
Gdy dojechałem do Ścinawy, rzeczywiście odbywał się tam "Ścinawski Blues nad Odrą". Pełno było motocykli, aut i ludzi.
Gdzieś mniej więcej na moście poczułem, że odcina mi prąd ale stwierdziłem, że te 25 km (do planowanych 112) przejadę jakoś. Od początku miałem założenia, żeby dojechać do domu mając średnią z jazdy około 25 i nawet mimo jazdy bez zasilania powinno się to udać.
Odcinek Ścinawa - Lubin wyparłem już z pamięci więc nie napiszę jak było ale gdy podjechałem w okolice domu brakowało mi 3 km więc dokręciłem bo założenia są po to żeby je wypełniać.
Pierwszy raz jechałem po tamtej stronie Odry z Radoszyc do Ścinawy i trzeba przyznać, że całkiem mi się spodobało i kto wie czy to nie będzie moje standardowe kółko 100 :)
Zastanawiam się jak tam moje kolano i myślę, że zaraz pójdę to sprawdzić bo zawsze dążę do wyjaśnienia niejasności a z taką niewiadomą tylko będę się męczył zamiast spędzać spokojnie niedzielę.
Trasa:
Jeśli ktoś lubi to link do Stravy -> https://www.strava.com/activities/348890980
Kategoria Gminobranie, 50-100, Czarnula 2015
Pierścień Tysiąca Jezior czyli kolejny maraton w upale
-
DST
615.00km
-
Czas
26:48
-
VAVG
22.95km/h
-
VMAX
59.00km/h
-
Temperatura
33.0°C
-
Podjazdy
3950m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mam nadzieję, że tym razem coś napiszę o maratonie
Trasa:
Kategoria 500 i więcej, Czarnula 2015, Gminobranie
Spacer z siostrzyczką plus dokręcanie
-
DST
52.00km
-
Czas
02:11
-
VAVG
23.82km/h
-
VMAX
39.00km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
Podjazdy
180m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś w tygodniu nie chciało mi się zbytnio wsiadać na rower więc była to moja pierwsza przejażdżka po Maratonie Podróżnika.
30 km to spokojna jazda z siostrzyczką a 22 to dokręcanie tylko po to żeby mieć 800 w tym miesiącu.
Jeszcze 200 i plan na ten miesiąc wykonany. Nie chce mi się więcej kręcić. O ile w tamtym miesiącu miałem parcie na km i chciałem, żeby było ich 2k to w tym miesiącu nawet jak nie dokręcę do 1k to nie będzie to dla mnie problemem.
Kategoria Czarnula 2015, do 50
Maraton Rzeźnika
-
DST
535.00km
-
Czas
27:39
-
VAVG
19.35km/h
-
VMAX
73.50km/h
-
Temperatura
38.0°C
-
Podjazdy
7000m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
To była niezła rzeźnia.
Opis pojawi się niebawem a w tym momencie chciałbym podziękować wszystkim, którzy mi kibicowali i wspierali na trasie.
Wasza pomoc była wielka i bez niej jechało by się o wiele ciężej. Sam fakt, że kibicuje mi tyle ludzi nie pozwolił na rezygnację gdy czułem, że mój organizm mówi NIE.
Dziękuję.
Póki nie ma relacji zapraszam na FB gdzie wrzuciłem kilka zdjęć z trasy oraz na bieżąco zamieszczałem moje wypociny..... link
Trasa:
Kategoria 500 i więcej, Czarnula 2015, Gminobranie
Na spokojnie przed Maratonem Podróżnika
-
DST
20.00km
-
Czas
00:43
-
VAVG
27.91km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Podjazdy
111m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na spokojnie, korekcja ustawień siodełka, mycie Czarnuli i takie tam
Trasa:
Kategoria Czarnula 2015, do 50
Mały wnerw, deszcz i 50tka
-
DST
50.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
27.27km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Podjazdy
380m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Standardowa 50tka
Trasa:
Kategoria Czarnula 2015, do 50
Energetyczny weekend czyli Leśna Ryba II
-
DST
91.00km
-
Czas
04:10
-
VAVG
21.84km/h
-
VMAX
34.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
243m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Opis już niebawem
Trasa:
Kategoria Czarnula 2015, Gminobranie
Energetyczny weekend czyli Leśna Ryba I
-
DST
52.00km
-
Czas
02:18
-
VAVG
22.61km/h
-
VMAX
29.00km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Podjazdy
185m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Opis już niebawem
Trasa:
Kategoria Czarnula 2015, do 50