Gminobranie
Dystans całkowity: | 16099.74 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 712:31 |
Średnia prędkość: | 22.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 74.00 km/h |
Suma podjazdów: | 106183 m |
Liczba aktywności: | 56 |
Średnio na aktywność: | 287.50 km i 12h 43m |
Więcej statystyk |
Zimowy wypad dla twardzieli - Dzień 1
-
DST
108.00km
-
Czas
05:56
-
VAVG
18.20km/h
-
VMAX
37.30km/h
-
Temperatura
-14.0°C
-
Podjazdy
707m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze tydzień temu popełniłem wpis, że w związku z nadchodzącą zimą postanowiłem wykorzystać czas i pokręcić trochę. Tym razem synoptycy nie zawiedli. Zima nadeszła więc postanowiłem i ją wykorzystać, tym bardziej, że Wilk zaproponował "zimową jazdę z biwakiem pod namiotem. Rejon oczywiście Suwalszczyzna" . W czwartek w nocy wyruszyłem do Warszawy by tam w piątek nad ranem spotkać się z Wilkiem i udać się w rejon startu czyli do Białegostoku.
Już początek zwiastował, że ten wypad będzie naprawdę dla twardzieli bo temperatura w okolicach dworca autobusowego oscylowała w granicach -17 stopni co przerosło moje najśmielsze oczekiwania o jakieś 5 stopni. Z tego też powodu dokonałem przekonfigurowania mojego ubioru i na tyłu wylądowały spodnie narciarskie a w butach kolejna para skarpet.
Poczatkowo wyjazd z Białegostoku spokojny, mało ruchliwymi ulicami wydawał się lajtowy ale gdy po kilku dobrych km sięgam do kieszeni po snickersa a on okazuje się monolitem o twardości marmuru, zaczynam się zastanawiać nad tym pozornym lajcikiem. Najpierw dają znać palce u rąk, drętwieją z zimna i bolą, jakiś czas później gdy temperatura opada do -18 stopni zaczynam coraz mniej czuć palce u stóp ale wysokiego morale nie są w stanie popsuć nawet śmigające 15cm obok mojego ramienia niezliczone tabuny tirów, które cechuje to, że im bardziej wschodnia rejestracja tym bliżej przelatują obok nas.
Po ponad 40 km dojeżdżamy do Sokółki gdzie w Biedronce robimy zakupy, wypijamy po pół termosu herbaty, dokładam specjalną warstwę ociepleniową pomiędzy skarpety (czyt. worki na śmieci) i ruszamy w dalszą drogę. Tym razem nasza trasa wiedze drogą wojewódzką o znośnej nawierzchni i znikomym ruchu . Jedzie się całkiem przyjemnie, widoki piękne, słonko pięknie świeci, termometr pokazuje -10 do -12 stopni, w ręce ciepło, w stopy też - żyć nie umierać. W dobrych humorach i z uśmiechem na ustach docieramy do Dąbrowy Białostockiej gdzie miałem nadzieję napełnić czymś smakowitym mój żołądek ale niestety jakaś niegościnna tutejsza przedsiębiorczość bo bary pozamykane więc udajemy się do Lipska (+10km) na ledwie co znośny żurek z kiełbasą, która pamięta lepsze czasy, zjedzony w miejscowej mordowni. Należy tutaj dodać, co wcale zapewne nikomu dziwne się nie wyda, że gdzie się nie pojawiamy tam budzimy powszechne zainteresowanie połączone z niedowierzaniem, bardzo często kciukiem uniesionym w górę i pytaniami skąd, dokąd, że tez nam się chce itp
Jak już się rozpisuję to chciałbym napisać, krótką recenzję na temat towaru jakim jest softshel z Lidla - jest strasznie badziewny a oddychalność ma na poziomie plandeki. Gdy tylko temperatura otoczenia spadła na tyle, żeby mój organizm nie nadążył wytwarzać ciepła potrzebnego na ogrzanie go zamienił mnie w Robocopa dlatego z zemsty zamieniłem go na kurtkę narciarską tego samego pochodzenia, która o dziwo sprawowała się zupełnie przyzwoicie do końca wypadu.
Po zajadaniu się "smakowitym" żurkiem oraz zapiekaną wobec, której wyraziłem wątpliwość czy aby mamy ze sobą tyle papieru toaletowego, żeby ją zjadać udaliśmy się pięknie zaśnieżonymi drogami w dalszą podróż.
Coraz bardziej mi się podoba. Niezamarznięta rzeczka wijąca się wśród pól a nad nimi unosząca się klimatyczna mgła, zaśnieżone drogi wśród lasów pełznące ku górze tylko po to, by za chwilę opaść dół, patrol Straży Granicznej usiłujący zatrzymać nas a doznający sporego szczękoopadu na wieść, że te dwa światełka obok siebie to nie samochód przemytników a dwóch jadących obok siebie rowerzystów. Wszystko co piękne kiedyś się kończy i tak kończy się nasza podróż w tym dniu gdzieś za kanałem Augustowskim na obrzeżach miejscowości Mikaszówka gdzie zakładamy obóz nieopodal nekropolii zapewniając sobie tym samym spokój bo kto będzie łaził w nocy po cmentarzu.
Pełen obaw rozbijam namiot i moszczę sobie posłanie z dwóch karimat i folii NRC na czym kładę mój śpiwór, którego temperatura komfortu jest zbyt mała jak na dzisiejsze warunki. Nazwa wypadu wprost obliguje nas aby wodę na zagotowanie zupek uzyskać z topienia śniegu co czynimy z pełnym sukcesem rękoma i maszynką Wilka :)
Trasa (pożyczona od Wilka ponieważ nie miałem swojego sprzętu namierzającego):
Kategoria 100-200, Gminobranie
60 km bez planu
-
DST
60.90km
-
Czas
02:27
-
VAVG
24.86km/h
-
VMAX
41.80km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Podjazdy
260m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
W tygodniu miałem plan, żeby pojeździć dziś więcej czyli gdzieś w okolicach 100 ale niestety musiałem pracować więc jakoś około 14 wyskoczyłem sobie tak bez celu na rower. Jako, że ostatnio jeździłem w kierunku Głogowa i Pałkowic to tym razem postanowiłem pojechać w stronę Legnicy.
Jechało się całkiem fajnie, trochę wiało ale nie było źle.
Niestety jadąc w kierunku L trzeba przejechać całe miasto co udało mi się tym razem dość sprawnie zrobić
Trasa wiodła przez Pieszków Raszówkę i Rzeszotary do Legnicy a następnie przez Miłogostowice Raszówkę Gorzelin i Pieszków do Lubina
Taki jakiś dziwny paragraf na mapie wyszedł :)
Podsumowanie:
61 km w 2:27
2 nowe gminy
Zjedzony Snickers 50g
Wypite 0,6 l Isostara i herbata na 21 km
Wydane po drodze 0 złotych
Mapka:
Kategoria 50-100, Gminobranie
Pierwsza 100 w 2014 roku
-
DST
100.30km
-
Czas
04:16
-
VAVG
23.51km/h
-
VMAX
70.90km/h
-
Temperatura
8.0°C
-
Podjazdy
598m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
"Rano" wstałem sobie i tak pomyślałem, że trzeba by było wykorzystać dobrą pogodę i zrobić kilka km w ramach przygotowań do MP
Zaplanowałem trasę i pojechałem. Trasę planowałem tak aby zaliczyć jakieś nowe gminy ponieważ na forum napisałem, że mam plany odnośnie nowych gmin więc trzeba zacząć te plany realizować
Podsumowanie:
100 km w 4 godziny 16 minut
Przewyższenia podane wg Stravy ponieważ Ridewithgps.com podaje 833
Pierwsze 79 zrobione praktycznie na raz z małą przerwą na wizytę w sklepie ponieważ nie miałem w domu zapasów słodyczy a na 79 km zajechałem do brata na herbatkę
Zaliczyłem 5 gmin w tym jednego Św Graala (2,5% planu na 2014)
Zjadłem po drodze dwa Snickersy i Grześka
Wypiłem 1,2 litra izotoników i 0,5 niedobrej wody mineralnej o smaku cytrynowym (nie widziałem jak kupowałem że to smakowa)
Rachunek w sklepie 5,9 PLN
Przemyślenia
Myślałem, że będzie ze mną gorzej i choć czuję że w nogach nie ma ciągu to psychicznie dawałem radę a teraz zastanawiam się gdzie ja taki max wykręciłem bo jechałem na ogół spokojnie i nie spinałem się z górki.
Paradoksalnie najgorzej jechało się płaskie odcinki ponieważ wiatr dawał do wiwatu
Trasą od Retkowa do Polkowic jechałem po raz pierwszy i nawet nie wiedziałem, że są tam takie ładne hopki
Podjąłem decyzję że kupuje GPS ponieważ jakoś nie bawi mnie wieczne zastanawianie się czy dobrze jadę zaplanowaną trasą.
Tutaj było jeszcze łatwo bo to tylko krótki odcinek ale gdy wyruszę na całkowicie nieznane trasy a będę chciał przejechać trasę, którą zaplanowałem ze względu na gminy to mogę się zdenerwować gdy zostawię sobie jakąś pustą gminę w środku zaliczonego obszaru.
Takie fajne hopki pomiędzy Szczyglicami a Turowem w okolicach Głogowa
No i mapka:
Kategoria 100-200, Gminobranie
Antywyprawka -> Null-In - Dzień 3
-
DST
66.00km
-
Czas
03:26
-
VAVG
19.22km/h
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 50-100, Gminobranie
Antywyprawka -> Null-In - Dzień 2
-
DST
99.70km
-
Czas
05:07
-
VAVG
19.49km/h
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 50-100, Gminobranie
Antywyprawka -> Null-In - Dzień 1
-
DST
65.20km
-
Czas
03:51
-
VAVG
16.94km/h
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 50-100, Gminobranie