Luty, 2016
Dystans całkowity: | 1186.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 50:39 |
Średnia prędkość: | 23.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.70 km/h |
Suma podjazdów: | 9293 m |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 118.67 km i 5h 03m |
Więcej statystyk |
"Niech Słonko długo świeci ...dopoki nie skończysz jeździć"
-
DST
151.50km
-
Czas
06:19
-
VAVG
23.98km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Podjazdy
934m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Strasznie mi się nie chciało ale trzeba było jakoś ratować honor tygodnia no i wykonać plan na pierwsze dwa miesiące bo co prawda plan na luty był już wykonany ale ze stycznia zalegała mi stówka, którą trzeba było nadrobić.
Po bardzo dobrym rosołku, wcale nie gorszym drugim daniu oraz równie smacznej kawie postanowiłem na spokojnie pokręcić na ile sił starczy ale nie mniej niż 100.
Ruszyłem w stronę Legnicy bo miałem podenerwować Monikę jeżdżąc jej pod oknami. W Rzeszotarach jednak stwierdziłem, że psychicznie nie jestem gotowy na jeżdżenie po Legnicy więc skręciłem w stronę Grzymalina. Na ten kierunek też nie byłem przygotowany mentalnie ale o tym nie wiedziałem. W sumie do Costa Brava dla ubogich (Rokitki) tak mnie wytrzepało, że odechciało mi się jazdy. Na szczęście zrobiłem mały postój a później droga się poprawiła i kręciłem sobie spokojnie w stronę Polkowic.
Tak luknąłem na profil wysokościowy w garminie i łysina mi dęba stanęła - po 70 km to chyba miałem niecałe 300m przewyższeń. Co prawda to i tak więcej niż Elizium w tydzień kręci a Olo w weekend (u siebie) ale siara jak nie wiem co. No to trzeba było zacząć łapać metry. Podjazd w Polkowicach, później Grodziec, Krzydłowice. Wpadam na pomysł, że od Orska do Rudnej też będzie trochę metrów więc zamiast w stronę Lubina skręcam na Głogów, później Orsk i łapię kolejne metry. Jak już dojechałem do Lubina i zobaczyłem, że będzie mi brakowało 12 km do 150 to jeszcze sobie myknąłem na Osiek no i do domu i pod domem jeszcze małe dokręcanko. No i wreszcie jest 150.
A tak niewinnie się zaczęło :D
Plan miesięczny i dwumiesięczny wykonany
Czarnuli strzeliło w międzyczasie 10 tys w moich rękach.
Jutro należy mi się odpoczynek więc z niego skorzystam
Trasa:
Kategoria 100-200, Czarnula 2016
"Bez 100 km masz mi do domu nie wracać"
-
DST
105.50km
-
Czas
04:10
-
VAVG
25.32km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Podjazdy
865m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno Czarnulka nie była taka czysta :)
Trasa:
Kategoria 50-100, Czarnula 2016
Zbieranie dolnośląskich gmin z Emesem
-
DST
219.50km
-
Czas
09:31
-
VAVG
23.06km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Podjazdy
1734m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnio co sobotę łowimy z Emesem dolnośląskie gminy
Tym razem padło na łatanie białych plam na południowym zachodzie
Gminy Bogatynia i Lubomierz leżą po drodze donikąd więc postanowiliśmy je zebrać.
Ogłaszaliśmy się na FB i na forum ale jakoś nikt nie reflektował na tę przyjemną wyprawkę.
Wysiedliśmy z KD w Zgorzelu i od razu udaliśmy się po Bogatynię. Niestety zanim ją zdobyliśmy musieliśmy zmierzyć się z solidnym wmordewindem a jak wszyscy wiedzą nic tak nie dodaje dobrego humoru jak solidny wmordewind na dzień dobry.
Był solidny bo zjeżdżając do Bogatyni po nachyleniu 2% musieliśmy pedałować bo rower się zatrzymywał.
W Bogatyni zrobiliśmy sobie pierwszy postój, kawa drożdżówki i heja dalej.
W Czechach było spoko, lekkie górki, dobre asfalty i fajne zjazdy
W Lubaniu przed ponownym skrętem pod wiatr postanowiliśmy coś delikatnie podłożyć do pieca i skonsumowaliśmy po porcji pierogów
Od tej pory aż do Mirska to walka z wiatrem a do tego również z podjazdami. Oj dawało nam popalić. Momentami nasza rozmowa wyglądała tak:
- ale daje..
- Słucham!!???
- wiatr napie....
- noooo
i kilka minut przerwy a następnie podobna rozmówka
Nie nudziło nam się :D
Na szczęście w Mirsku sprawy przybrały ponownie dobry obrót i można było sobie normalnie jechać po gminę Lubomierz i inne
W Lubomierzu przed sklepem. Dobrą kiełbasę tu kupiłem.
Ja pamiętam ale Michał chyba nie, że za Lwówkiem znów odwrócimy się na południe i będzie trochę km idealnie pod wiatr.
Tam to już robił z nami co chciał a na domiar złego zaczęło popadywać.
Znaczy się popadywało wcześniej ale słabo. teraz zaczęło już intensywniej a po resztek zapasów w Pielgrzymce rozpadało się już całkiem. Nie była to ulewa ale padało na nas z nieba regularnie.
Już przed Legnicą czułem, że buty mam pełne wody ale nadal omijałem kałuże chociaż chyba za wiele mi to nie pomogło bo jak przyjechałem do domu to wyglądałem tak:
Myślę, że zanim wypiorę kilka wyjdę jutro z koksami na trening :D
Rower wygląda całkiem podobnie :D
Dzięki Michał za kolejną solidną wycieczkę. To był udany wypad.
No i trochę białych plam na gminnej mapie polski zostało zamazanych :D
A mogliśmy jechać z wiatrem to myślę, że nawet w połowie byśmy się tak nie zmordowali a ponad 300 by pykło :P
Trasa:
Kategoria 200-300, Czarnula 2016, Gminobranie
Zajechali mnie na dzień dobry
-
DST
81.70km
-
Czas
03:19
-
VAVG
24.63km/h
-
VMAX
44.00km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Podjazdy
591m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Szoszoni zrobili mnie jak młodego
Pierwsze 5 km ocierając się cały czas o 40 km/h i po 5 km uznałem, że jeszcze 2 km i mnie zajadą całkiem (dla nich to był środek trasy).
Odpuściłem ale było już za późno, nierozgrzane mięśnie dostały tak popalić, że po 10 km złapały mnie skurcze w obie łydki
Dodatkowo pierwsze obroty korbą powiedziały mi, że to nie jest dzień na szaleństwa a po pierwszym kilometrze przypomniałem sobie, że poza dwoma kromkami na śniadanie nic nie jadłem no i było jak we fraszce:
"Smacznyś, słaby i w lesie!" - Zjedli
niezabawem.
Pół snickersa zalegające w softshelu załatwiło sprawę bo do Rudnej doturlałem się ze średnią coś koło 27,5 i do Orska wydawało się, że nie będzie większych konsekwencji ale uderzenie deszczu i wiatru od Głogowa pozbawiło mnie złudzeń. Jechałem coraz słabiej.
Życie. Na drugi raz nie zapomnę się najeść i nie dam się Bartkowi wrobić w jeżdżenie w takim tempie :)
Trasa:
Kategoria 50-100, Czarnula 2016
Lubiński Klasyk
-
DST
51.50km
-
Czas
02:01
-
VAVG
25.54km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Podjazdy
350m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu, bo już mnie nosiło i w końcu z domu wyniosło
Dopompowałem koło i już mnie w domu nie było.
No i w końcu pękł pierwszy tysiąc tym roku
Kategoria Czarnula 2016, do 50
Takie tam pięćdziesiąt
-
DST
58.00km
-
Czas
02:23
-
VAVG
24.34km/h
-
VMAX
45.90km/h
-
Temperatura
4.0°C
-
Podjazdy
459m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niezbyt żwawym tempem ale za to bez zatrzymywania sie
Trasa:
Kategoria Czarnula 2016, do 50
Zamarzanie na raty czyli 3 przełęcze z Emesem
-
DST
202.00km
-
Czas
09:30
-
VAVG
21.26km/h
-
VMAX
66.70km/h
-
Temperatura
1.0°C
-
Podjazdy
2170m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów mnie Emes wyciągnął na dwusetkę, znaczy on mnie wyciągnął na 113 a ja to zwiększyłem niewielkim nakładem sił do dwusetki
Mieliśmy jechać w czwartek ale mi nie pasowało a później okazało się, że pogoda nie ten teges więc przenieśliśmy to na sobotę.
Rano nie chciało mi się kręcić do Legnicy na pociąg o 6:13 więc podrzucił mnie brat. Dzięki Tolek.
W pociągu chciałem pospać ale gimbaza jechała gdzieś za Jawor i głośna była więc od razu mi się odechciało więc jak wysiedli to z nudów robiłem sobie selfiacze :D
Trochę one inne od tych najczęściej spotykanych na facezbuku ale to takie rowerowe przecież :P
Dwa z nich:
Już gdzieś przed Kłodzkiem zwróciłem uwagę Emesa, że jakby śnieg leżał na zboczach ale wtedy jeszcze żyliśmy nadzieją, że Droga Stu Zakrętów jest odśnieżana. Bardziej baliśmy się o Jugowską.
Akcent walętynkowy :P
W końcu dotarliśmy do Kudowy
Ważne, że jest semafor bo gdyby nie było pociąg z pewnością pojechał by dalej
Jeszcze tylko zakup drożdżówek bo w pociągu zjedliśmy posiadane przez Emesa kanapki zrobione na bazie własnoręcznie (przez Emesa) upieczonego chleba i można ruszać.
Docieramy do podjazdu i postanawiam zrzucić z blatu żeby mieć to już z głowy i zonk. Nidyrydy. Okazuje się, że do manetki wleciało kilka dziwnych zielonych kuleczek, które ją blokują. Rower podnoszę do góry nogami i wytrzepuję je. Działanie przerzutki wraca do normy.
Podjazd wchodzi całkiem całkiem jak na nierozgrzane mięśnie. Emes leci przodem a ja za nim. Jak zwykle na podjazdach jest szybszy więc nawet sobie nie zawracam głowy trzymaniem mu koła. Im wyżej tym więcej śniegu aż w pewnym momencie zagościł on na drodze, później zamienił się w lód tak, że próba stanięcia na pedała kończy się sporym uślizgiem. Często zapadam się w śniegu ale wiem, że tylko taki na pół metra może zatrzymać mnie przed wjechaniem tego za jednym zamachem.
To już drugi raz gdy wjeżdżam tą drogą. Na GMRDP jechałem tutaj z Kotem i nie mogę tego wjazdu zaliczyć do udanych więc trzeba się zrehabilitować - choćby śniegu było dużo.
Po drodze robię foty.
Na szczycie czeka na mnie Michał więc robimy ze dwie pamiątkowe w śniegu i zjeżdżamy.
Nie spodziewaliśmy się takich warunków więc nie mamy na sobie nic zbyt ciepłego ale nie takie rzeczy się robiło. Zjazd przy zerze na zaśnieżonej drodze a jak nie zaśnieżonej to prawie piaszczystej do najbezpieczniejszych nie należy więc hamujemy ile wlezie.
Jako, że mam rękawiczki letnie tylko to zakładam na nie jakieś robocze w których po 200m nie czuję już palców. Plecy dotychczas mokre teraz są lodowate. Palce u nóg tez chwilę później przestały istnieć a pod koniec jakiś miejscowy idiota z zakrętu wyjechał mi na czołówę ale szczęście w nieszczęściu zreflektował się bo ja nie miałem gdzie uciekać. Minął mnie może o metr.
To już Radków. Uff. Wtedy po raz pierwszy tego dnia dociera do mnie że MediaMarkt nie jest sklepem dla nas.
Mały postój na Lotosie. Kawa i gorący pies w pakiecie. Można jechać dalej.
Zastawialiśmy się w jakim stanie jest nawierzchnia na Jugowskiej. Nie zawiedliśmy się - cały czas była taka, że nawet nie sięgałem po aparat. Z szacunku dla moich obręczy. Przełęcz wchodzi bardzo ładnie, pod koniec znów zaśnieżona. Gdy już jesteśmy mocno wyziębieni jak zbawienie pojawia się Walimska. Na górze robimy sobie mały postój na szamanko i zjeżdżamy w dół. Puszczam Michała przodem bo ma chyba więcej rozumu a droga cała w piachu. Jedzie tak, że z początku nie mogę za nim nadążyć. W stronę Glinna jedzie po tym piasku pod 60 km/h. Glinno okazuje się ładną i czystą miejscowością co jest dosyć dziwne w tych okolicach. Za Glinnem jeszcze piękna hopka z 12% i zjazd mający miejscami 18%. Tutaj po raz kolejny tego dnia dochodzę do wniosku, że trzeba mieć coś z głową żeby wybrać się w takie warunki na szosach połykać przełęcze. Uzgadniamy na tym zjeździe, że musimy wrócić zrobić te podjazdy w drugą stronę. Wyglądają imponująco.
Mniej imponująco wygląda Kamionka w Kamionkach.
Jeszcze chwila postoju na zaporze wodnej w Zagórzu Śląskim
później fajny zjazd:
No i zostało kręcenie w stronę Jaworzyny. Lubię te drogi więc nie nudzi mi się. W Jaworzynie okazuje się, że najbliższy pociąg do Wrocka jest za Godzinę więc Emes w ramach zabijania czasu jedzie do Żarowa a ja do domu.
To już typowa teleportacja. Nie interesuje mnie nic poza przednim kołem, dziurami i autami w stronę których co jakiś czas lecą inwektywy.
Do ronda w Strzegomiu jest bardzo duży ruch, który maleje zaraz za rondem po to żeby w Jaworze uderzyć ze zdwojoną mocą. W Legnicy tradycyjnie całkowicie olewam wszelkie ścieżki a zakazu pomiędzy Jaworzyńską a rondem złotoryjskim nie zauważam. Na rondzie krótki postój, szamam ostatnią drożdżówkę i jadę dalej. Dojeżdżając do Kochlic czuję, ze ogarnia mnie zmęczenie a do zakładanego przebiegu jeszcze 32 km. Zjeżdżam z DK3 bo mi się zaczyna nudzić a po drugie będzie dalej do domu więc mniej dokręcania. Pod domem okazuje się, że 11 km muszę dokręcić więc to robię i już mogę zaparkować brudny rower w domu. Jutro go będę mył.
Przyznam, że warunki pogodowe w połączeniu z przewyższeniami dały mi tak w kość, że dzisiaj nie chce mi się iść na rower mimo, że mam czas. A może jednak bym poszedł .....
Trasa:
Kategoria 100-200, Czarnula 2016, Gminobranie
Spotkałem Bartka ...
-
DST
51.00km
-
Czas
02:02
-
VAVG
25.08km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
2.0°C
-
Podjazdy
310m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyjechałem sobie spokojnie pokręcić. W sumie to chciałem dokręcić przebieg roczny do równej setki.
Za Sobinem spotkałem Bartka wracającego z pracy. Do Lubina wróciliśmy DK3.
W pewnym momencie wydawało mi się, że jedziemy szybko bo zaczynałem czuć nogi. Popatrzyłem, że to już 38 to trochę rozbrykanego kolegę powstrzymałem bo istniała uzasadniona obawa, że do Lubina nie dojadę.
Później jako, że za mało miałem km nakręcony postanowiłem dokręcić. Jak zwykle tylko się powkurzałem na ścieżkach.
Audi A4 na rejestracjach DPL mało mnie nie zgarnęła z przejścia i jakoś dokałatałem się do tych 50 km
Trasa:
Kategoria Czarnula 2016
Nocne małe conieco :)
-
DST
65.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
24.84km/h
-
VMAX
48.00km/h
-
Temperatura
0.0°C
-
Podjazdy
562m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na nocną jazdę namówił mnie Bartek. I bardzo dobrze ale obawiałem się bo on ma tytanową łydę i mógł mnie zajechać już na dobry wieczór :)
Na szczęście on chyba zdawał sobie sprawę, że jak mnie zajedzie to już więcej z nim nie pojadę :)
Tempo w sumie dyktowałem ja a on mnie co najwyżej pod górki lekko podciągał.
Niby tylko 1 stopień a później 0 ale nawet nie było zimno. No może na kilku zjazdach.
Dla malkontentów, którzy nie widzą ostatnio u mnie sandałów i krótkich spodenek mam info, że jechałem bez czapki, w rękawiczkach rowerowych bez palców oraz wypiłem litr takiego zimnego picia.
Trasa:
Kategoria 50-100, Czarnula 2016
Na Majówkę z Emesem
-
DST
201.00km
-
Czas
08:47
-
VAVG
22.88km/h
-
VMAX
50.00km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
Podjazdy
1318m
-
Sprzęt Czarnula
-
Aktywność Jazda na rowerze
Umówiliśmy się emesem na małą przejażdżkę
Start w Chojnowie a meta w Rawiczu
Stwierdziłem, że na start pojadę rowerem a z mety tez nim wrócę a jak nie będzie mi się chciało wracać z mety to wykonam telefon ...
A jak nie wykonam to będzie pierwsze w tym roku 200
Jako, że wróciłem jakoś bardziej nad ranem niż w nocy do domu to na spanie nie było za wiele czasu. Wyjechałem głodny i bez prowiantu.
Po 3 km wyleciał mi z ręki bidon i się trochę połamał, po 10 km pękła mi szprycha żeby było śmieszniej ale w Chojnowie średnia była 25,3 - pod wiatr
Późnej już jechaliśmy spokojnie. Co jakiś czas stawaliśmy na małe szamanko i tak aż do Wąsosza gdzie zdecydowałem się wracać bo miałem to robić pod wiatr a ten nie zachęcał zbytnio
Umordowałem się na powrocie maksymalnie. Momentami to zastanawiałem się czy aby nie ma podjazdu 12% - nie było.
Kilka zdjęc:
Pora ruszać ....
Pierwszy raz pod moim osobistym sklepem osiedlowym miałem okazję oprzeć rower o stojak. :D
Dostały zaproszenie do stacji ... tylko której
Tytułowa Majówka i nowe spodnie. Moje pierwsze długie.
No i trasa:
Kategoria 100-200