Waskii prowadzi tutaj blog rowerowy

Okrutna, zła i podła jak zrobić mi to mogłaś...

  • DST 331.10km
  • Czas 13:11
  • VAVG 25.12km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 1790m
  • Sprzęt Czarnula
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 października 2015 | dodano: 04.10.2015

To miało być pożegnanie. Pożegnanie z sezonem ultra i sezonem sandałowym ale trochę nie wyszła dłuższa trasa więc zdecydowałem się na setkę w piątek i trzy setki w sobotę :) Wyszło pożegnanie sandałów.
Miałem wyjechać o 4 więc wskazane było żebym w miarę sensownie poszedł spać tym bardziej, że w piątek też jeździłem ale tak się złożyło, że kolega potrzebował pomocy przy wymianie sprzęgła w aucie i zeszło nam do północy, zanim położyłem się spać było po pierwszej.
Budzik zadzwonił o 3:30. Przez chwilę miałem ochotę przestawić go na 4:30 ale przyzwoitość zwyciężyła i zrobiłem sobie kawę, trochę się spakowałem, zrobiłem śniadanie, dwie kanapki na drogę i o 4:40 ruszyłem
Gdy wychodziłem z domu widząc, że jest 7 stopni przez chwilę pomyślałem, żeby nie brać nic cieplejszego ze sobą bo będzie już tylko cieplej przecież ale odrzuciłem tą myśl i wziąłem kurtkę, tak jak zresztą miałem to przemyślane wcześniej.
Pierwsze km to rozgrzewka. Jechało się ciężko. Gdzieś po 40 km zrobiłem pierwszy sikustop. Trochę leniwy bo zrobiłem jeszcze fotkę i wyciągnąłem batona. Za chwilę już leciałem w stronę Bytomia Odrzańskiego by zaliczyć kolejną już gminę tego dnia.
W tym momencie już byłem pewny mojej decyzji o zabraniu kurtki bo o dziwo termometr zaczął wskazywać 4 stopnie. Chwilę później, w Bytomiu, już 3 - zanim zdążyłem na dobre wyjechać w stronę Nowej Soli było 0. A ja w sandałach. Muszę przyznać, że było zimno.
W Nowej Soli roboty drogowe więc skorzystałem z chodnika. Tutaj planowałem stanąć kupić coś do picia bo zapomniałem uzupełnić w domu i bidon już był suchy ale jakoś tak odwlekałem postój bo zależało mi, żeby dojechać jak najszybciej do Świebodzina gdzie miałem się spotkać z zmotoryzowaną częścią mojej rodziny :)
W Zielonej Górze postanowiłem coś zjeść. Podgrzana bagietka i kawałek snickersa, uzupełnienie bidonów to około 12 minut. Hipka nie była by ze mnie dumna. Muszę się bardziej postarać następnym razem.
W Raculi mijałem się z dużą grupą rowerzystów większość na MTB ale i szosę widziałem. Przy wylocie na Cigacice tez jakieś zgrupowanie. Widać ludzie nie zakończyli jeżdżenia wraz z końcem lata.


"Opadły mgły i miasto ze snu się budzi" .... w oddali Bytom Odrzański


Taka sytuacja ... w Nowej Soli. Aż zawróciłem żeby zrobić to zdjęcie.


Zielona Góra budzi się do życia.


Pomyśleć, że tą drogą jeszcze kilka lat temu jechało auta jedno za drugim a dziś pustki. Sulechów.

Do Sulechowa jadę starą przeprawą przez Odrę w Cigacicach a w Sulechowie wjeżdżam na starą 3kę, która jest o tej porze pusta. Fajnie się jedzie, bo dobra nawierzchnia  i ruch mały.
W Świebodzinie na Orlenie przy wylocie na Gorzów jestem zaraz po 10:30. Kupuję kanapkę, kawę, przebieram się bo słonko już mocno operuje i czekam na ojca i szwagra. Coś się nie pojawiają a już powinni być. Okazało się, że zajechali za daleko więc muszę na nich czekać. Wracają, korzystam na spokojnie z toalety, chwilę rozmawiamy i lecę dalej.

Przyjechali. Pierwszy wygląda groźnie...

Drugi klasycznie. Oni też korzystają z słonecznego weekendu i wybrali się w okolice Hannoveru.

Obiecałem, że w Szczecinie będę między 19 a 20 więc muszę się sprężać. Te stracone dodatkowo 30 minut przez czekanie postanawiam odrobić na kolejnych postojach.
W słonku jedzie się o wiele lepiej. Stara 3ka jest idealna do jazdy. Lecące co jakiś czas TIRy tylko delikatnie trąbią żebym nie wjechał im pod koła. Jedzie się całkiem fajnie więc staję dopiero gdy brakuje mi picia. W Skwierzynie na Orlenie kupuje picie. 2 minuty. No Hipki pewnie nie mieli by tutaj obiekcji.
Od tej pory moje sikustopy to max 2 minuty. Idzie mi całkiem nieźle z tą dyscypliną postojową. Aż jestem w szoku.
Od Świebodzina do Szczecina z tego co pamiętam miałem 30 minut postojów z czego tylko za Gorzowem zabawiłem chwilę dłużej bo jadłem.

Pustooooo.


To ja w szkole. Złapałem się za głowę gdy dowiedziałem się ile będę musiał nakombinować żeby jakoś wszystko pozaliczać. Nauka raczej nie wchodzi w grę.


Jeden z tych dłuższych 12 minutowych postojów. Tym razem wyjazd z Gorzowa Wlkp.

Cały czas jadę tzw "starą 3ką" i podoba mi to. No może poza Gorzowem bo był taki ścisk, że musiałem się rozpychać na rondach i uważać żeby mnie ktoś nie zepchnął z drogi. W Świątkach odbijam na Myślibórz a za Myśliborzem pakuję się w mało przyjazne drogi. Popełniłem błąd przy wyznaczaniu trasy i później musiałem na bieżąco zmieniać. Trafiłem na drogę tak dziurawą, że morale padło na glebę. A na koniec okazało się, że po zmianie trasy została mi dziura w zaliczonych gminach.


Gdzieś w okolicach Myśliborza.

Na szczęście gdy dojechałem do Piaseczna nawierzchnia znów zrobiła się fajna i mogłem przyspieszyć. Tak się dziwnie składało tym razem, że od początku prędkości brutto i netto cały czas rosły. Aż do Szczecina. Później poleciały na łeb na szyję.
Po drodze zjadam ostatnie batony, dopijam nestee i do Gryfina dojeżdżam już wysuszony. Szybkie zakupy w osiedlowym sklepie (kokakola) i lecę dalej. Do Niemiec, gdzie zobaczę tylko auta na polskich blachach i "dziwnym trafem" spotkam Memorka.
To dzięki Markowi mam takie dobre średnie bo obiecałem mu przyjazd w określonych godzinach a ja lubię dotrzymywać słowa.
Z kraju wrogów kierujemy się prosto do niego. Od Gorzowa specjalnie nic nie jadłem bo wiedziałem, że tam będzie czekała na mnie solidna kolacja. Chodzą słuchy, że porcje są takie, że nawet Waxmund ma problemy ze zjedzeniem więc ponad stu dwudziesto kilometrowy post jest wskazany. Memorek ma ze sobą jeszcze zestaw ratunkowy, na który składa się bidon z piciem i baton ale na szczęście siły jeszcze mam. 
"Mkniemy" przez Szczecin po ścieżkach rowerowych a później na szczęście już po jezdni. Spodobało mi się centrum Szczecina więc koniecznie muszę to miasto ponownie nawiedzić. Tylko Marek musi się przeprowadzić gdzieś niżej. Kto to widział mieszkać "nad morzem" tak wysoko jak ja "w górach".
Ostatnie 2 km (pod górkę) robię resztkami sił. Daje znać o sobie brak jedzenia.
Na miejscu już czeka na nas kolacja. Palce lizać. Jest bardzo dobre i dużo :) Mniam. Szczególne podziękowania dla Gosi oraz dla chłopaków, że podzielili się :)
Niestety było tak dobre, że zanim pomyślałem żeby zrobić zdjęcie to już wszystko zjedliśmy. Jest pretekst żeby pojechać jeszcze raz i obfocić :P
Chwila pogawędki przy cieście i niestety musiałem ewakuować się na pociąg. Znaczy Marek ewakuował mnie autem.
Chciałbym bardzo, bardzo podziękować Memorkom za gościnę. Dzięki wielkie.


Jedziemy ICkiem do domu :)

Podsumowanie:
Sezon sandałowy zakończony - przy takich temperaturach trzeba już coś cieplejszego zakładać
Sezon ultra uważam za niezakończony ponieważ marne 331 km to żaden dystans ultra - to tylko dłuższa przejażdżka
Okazuje się, że jak chcę to potrafię jechać z małą ilością postojów. Pewnie okupiłem to większym zmęczeniem ale gdy mam odpowiednią motywację to się da. Będę musiał pójść w tym kierunku i sprawdzić jak to jest na trasie ultra.
Dosyć dobrze rozłożyłem sobie żywienie. Zjadłem trzy kanapki na Orlenie, dwie kanapki z nutellą, snickersa, dwie princessy i dwie góralki. Wypiłem 6 litrów płynów. Gdybym chciał dalej jechać to gdzieś w okolicach 280-290km musiał bym coś większego zjeść bo pod koniec czuć było powolne odcinanie prądu.
Zdobycz gminną powiększyłem o 19 sztuk.
Trasa:




Kategoria 300-400, Czarnula 2015, Gminobranie


komentarze
Waskii
| 19:46 wtorek, 3 listopada 2015 | linkuj Korepetycji udzielić? :P :D
Rometka
| 22:56 poniedziałek, 2 listopada 2015 | linkuj nie chce się pisać, tak ? A co ja mam powiedzieć...
mors
| 21:15 wtorek, 13 października 2015 | linkuj Sandały przy 0*C to brzmi ciekawie. ;)
Hipek
| 15:12 wtorek, 6 października 2015 | linkuj Za taką długość postoju to ja jestem z Ciebie dumny, nie bój żaby.
Walery
| 10:16 wtorek, 6 października 2015 | linkuj Ha! Jesteś kolejnym, który docenia szeroką drogę rowerową nr 3 :)Jest rewelacyjna, z wyjątkiem przejazdu przez Gorzów ;), a w sezonie urlopowym, jeśli S3 jest zakorkowana, to czas przejazdu rowerem nad morze, niewiele odbiega od czasu przejazdu samochodem :))) Wydaje mi się, że przez Lipiany i Pyrzyce jest bardziej komfortowo, ale każdy orze... jak mu się podoba :) Fajna przejażdżka.
Kot
| 05:57 wtorek, 6 października 2015 | linkuj No Wąski, tośmy polecieli... równolegle ;)). Ja w miniony weekend robiłam zachodnie gminobranie. Jechałam od Świebodzina do Stargardu Szczecińskiego. Oczywiście zygzakami. W porównaniu do Twojej trasy - bardziej przyklejona byłam do granicy. No i trasa była podzielona na 2 dni :).
Pozdrawiam/m.
wilk
| 16:46 poniedziałek, 5 października 2015 | linkuj Piękna trasa, nie ma to jak długie przelotówki!
yurek55
| 19:34 niedziela, 4 października 2015 | linkuj Brawa, wielkie brawa, burzliwe oklaski, owacja na stojąco! Gratulacje!
elizium
| 14:56 niedziela, 4 października 2015 | linkuj no to nie jest miłe, bardzo nie jest...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!