Powrót do żywych czyli honorowe 50 km w marcu
-
DST
51.70km
-
Czas
02:06
-
VAVG
24.62km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Podjazdy
354m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niestety ostatnio czas i zdrowie nie zaliczali się do moich sprzymierzeńców.
Najpierw brak czasu (praca), później najdłuższa od 10 lat bo tygodniowa choroba (nie liczę efektów słynnego wejścia do wody w Gosławicach) a później znów praca od rana do wieczora i tak zleciał marzec. No może prawie bo mimo, że dzisiaj również brakowało czasu na cokolwiek za punkt honoru postawiłem sobie, że zrobię te dziewicze marcowe kilometry.
Po miesiącu mięśnie niestety odzwyczaiły się od roweru i już po 5 km poczułem to. Dodatkowo wiatr dziś też nie był po mojej stronie. Do Sobina (15km) dojechałem lekko wymęczony i miałem zamiar odpocząć u brata ale niestety nie było u niego nikogo w domu więc pojechałem dalej. W Komornikach zauważyłem, że u kolegi na budowie stoi jego auto więc wpadłem na chwilę na bajerę i później uderzyłem już do domu. Stwierdziłem, że jak na powrót do żywych to 50 km będzie akurat tym bardziej, że jutro muszę znów ciągnąć w kieracie do wieczora.
Jadąc tak rozmyślałem ile to czasu uciekło mi i wymyśliłem, że z jazdą jest jak z facezbukiem - "nie jeździsz - nie żyjesz"
Pamiętam jak przeskoczyłem 1000 km to Elizium napisał mi, że on planuje taki przebieg mieć po pierwszym kwartale. Okazało się, że mam niewiele większy....a myślałem że będę już miał powyżej 2k - cóż czasem plany są tylko planami ;/
No i jechałem całą trasę na ciśnieniu 1,9 bar więc skala trudności była większa. A mówiła mama żeby sprawdzać co jakiś czas ciśnienie.
Nie rejestrowałem śladu więc tylko wyrysowana trasa.
Kategoria 50-100
komentarze