Zimowy wypad dla twardzieli - Dzień 3
-
DST
78.40km
-
Czas
03:50
-
VAVG
20.45km/h
-
VMAX
35.80km/h
-
Temperatura
-10.0°C
-
Podjazdy
483m
-
Sprzęt Czołg
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i nastał poranek. Dzień Trzeci. Ostatni.
Budzik mieliśmy nastawiony wg czasu polskiego, żeby nie wstać za szybko ale i tak ponad 2h przed pobudką już wyglądałem jej jak stróże poranku. Biorąc pod uwagę dni poprzednie to tego dnia temperatura powietrza była bardzo wysoka- gdzieś w okolicach -15'C
Bywałem już na Litwie bodajże dwukrotnie (autem) i podobała mi się lecz tym razem jakoś nie wzbudziła mojej sympatii. Gdyby nie pagórki, których tego dnia pokonywaliśmy dziesiątki na niewielkim, kilkukilometrowym odcinku to można by się zanudzić na śmierć.
Po polskiej stronie polskie realia, szutrówka, po której nie da się za bardzo jechać bez kolców - z kolcami również bo doganiając Michała znajduję go wyłożonego pośrodku drogi. W rankingu prowadzę 4:1. Wynik pozostanie niezmienny już do końca.
Odwiedzamy znów Giby i zaprzyjaźnioną stację benzynową i krajówką co łańcuch przeskoczy udajemy się do Frącek gdzie odbijamy na szlak rowerowy wzdłuż Czarnej Hańczy. Kolejny typowo zimowy i krajobrazowy odcinek. Robimy kilka fotek i podziwiając piękno przyrody za cel obieramy sobie Wigry gdzie po "zwiedzeniu" klasztoru skracamy sobie drogą przez jezioro. Z początku pełni obaw wjeźdżamy na taflę ale po próbnych testach obciążeniowo-podskoczeniowo-tupnięciowych nabieramy pewności dodatkowo obserwując śmigające po jeziorze bojery, jeżdżącego quada oraz łowiących ryby mężczyzn. Przejazd przez jezioro to dla nas atrakcja jedyna w swoim rodzaju a cenna tym bardziej, że w ogóle nie planowana. Dzięki temu skracamy sobie drogę o parę km i po 12 km meldujemy się w McDonald'sie gdzie uzupełniamy kalorie i ładujemy telefon
W związku z tym, że wielu znajomych pytało się mnie o ubiór, w którym jechałem w tych warunkach przedstawiam mój strój. Nie jest to żaden profesjonalny ubiór i proszę nie traktować tego zestawienia jako wzoru tym bardziej, że macie do czynienia raczej z laikiem, który dopiero dosyć łapczywie nabywa umiejętności podróżowania na rowerze.
Nogi obute miałem w turystyczne buty zimowe z Decathlonu oraz dwie pary skarpet. Na siebie założyłem komplet bielizny termoaktywnej (góra plus dół), spodnie narciarskie, które kiedyś (10lat) pożyczyłem od szwagra a on w międzyczasie kupił sobie nowe (dzięki Łukasz), oraz kurtkę narciarską z Lidla. Na głowie miałem kominiarkę oraz jakąś zwykłą czapkę a na rękach dwie pary rękawic, cienkie plus narciarskie.
Tak ubrany raczej nie narzekałem na to, że mi zimno. Przez pierwsze km w dłonie i stopy było zimniej ale tak po 10-15 km wszystko było już ok.
O ciepło pod namiotem dbał śpiwór Cumulusa o limicie do -17. Również było cieplutko.
Podsumowanie:
Moja pierwsza zimowa wyprawka
Moja pierwsza wyprawka poza granicami kraju
W ciągu trzech dni złupiłem 14 gmin
Przejechaliśmy 267 km w znakomitej większości po typowo zimowych nawierzchniach
Wyjazd zakończył się pełnym sukcesem. Daliśmy rade na biwakach mimo dużych mrozów. Przejechaliśmy wiele km zimowych tras w typowo zimowej scenerii. Osobiście z tego wypadu wyciągnąłem wiele wniosków na temat sprzętu i ubrań, nauczyłem sobie radzić podczas dużych mrozów oraz potwierdziłem moje przekonanie, że w takich wypadach najważniejsze są chęci i dobre nastawienie do sprawy
Wielkie podziękowania dla Wilka za organizację całego wypadu i wszelką pomoc oraz wspólne kręcenie przez te trzy dni. Było OK i w przyszłości piszę się na kolejne takie wypady :)
Czarna Hańcza:
Mostek nad Czarną Hańczą
Kategoria 50-100, Gminobranie
komentarze